- Mike? Co ty tu… - brunetka była nieźle zaskoczona.
- Anna? Możesz mi wyjaśnić, co jest grane? – Mike stał w tym
samym miejscu i wpatrywał się w jej mocno zaokrąglony brzuch. Nieme pytania
same wypisywały się na jego twarzy
- Zostawię was samych – podeszłam do Chestera i reszty. Wszyscy
weszliśmy do domu, dając im więcej prywatności. Joe bezczelnie podglądał parę,
zerkając na nich zza firanki.
- Przestań – próbowałam go odciągnąć od okna.
- Daj popatrzeć! – co ja biedna mogłam zrobić. Nie miałam za
grosz szans, by przepchnąć Mr Hahna z miejsca, w którym stał.
- Swoją drogą Anna wycięła niezły numer – zaczął Brad.
- Mówiła mi, że na początku rozpatrywała nawet opcję
samotnego macierzyństwa. Nie chciała litości z jego strony – napotkałam
zszokowane spojrzenia chłopaków – Nie wiem, jak to sobie wyobrażała. Chciała o
niczym nie powiedzieć Mike’owi, a może uwzględnić tylko jego nazwisko w akcie
urodzenia dziecka? – rozmyślałam na głos.
- A jak było z twoim ojcem – wspomniał Chester.
Pierwsza moja myśl, sprowadzała się do
mojego ojczyma. Dopiero po chwili pomyślałam o Axlu Rose.
- Ale, czy twój ojciec nie siedzi czasem teraz w więzieniu?
– wtrącił się Rob.
- To wszystko jest bardziej skomplikowane, niż mogłoby się
na pozór wydawać. Na policji dowiedziałam się, że tak naprawdę człowiek, z
którym męczyłam się przez tyle lat pod jednym dachem jest moim ojczymem.
- Nie mogłaś po prostu dowiedzieć się, kto jest twoim
biologicznym ojcem i się z nim skontaktować. Nie ciekawi cię to?
- Rob, doskonale wiem, kto jest moim ojcem i nie jestem
pewna, czy chcę się z nim skontaktować, czy chcę w to wchodzić.
- Jest mordercą, dilerem, albo prezydentem?
- Nie! Jest Axl’em Rose! – warknęłam – I skończmy proszę już
ten temat – syknęłam. Spuściłam wzrok nie chcąc widzieć reakcji chłopaków.
Dotychczas tylko Chester o tym wiedział.
- Btw chyba już po wszystkim – wskazał na coś za oknem
Phoenix. Faktycznie Anna siedziała w
objęciach Mike’a
- To skoro główny cel naszego spotkania został zrealizowany,
możemy rozejść się do domów – zawołał Brad – No co? – dostrzegł moje karcące
spojrzenie.
- Wiesz, że to nie o to chodziło…
- Tak, tak… Jasne
- Chodźcie pozbieramy naczynia – zawołał Rob
- Mia?
- Hm… - bujałam się lekko na huśtawce i oglądałam
rozgwieżdżone niebo. Chester usiadł obok mnie
- Nie chciałabyś może ze mną zamieszkać? – powiedział prosto
z mostu
- Chaz… nie wiem, czy nie jest na to za wcześnie…
- Ale pomyśl o tym w ten sposób; niedługo rozpoczynamy
trasę. Po dwóch tygodniach przerwy znów wyjedziemy na jeszcze raz tak długi
czas.
- No dobrze, a mój dom?
- Mogłabyś go wynająć.
- A tak właściwie w charakterze kogo miałabym pojechać na tę
trasę – dopiero teraz dotarło do mnie to, co do mnie powiedział - Nie ma
powodu, bym z wami jechała
- Przede wszystkim jako moja dziewczyna – uśmiechnął się pod
nosem – I jako współautorka tekstów?
- Tak… dwóch linijek w dwóch utworach – rzuciłam z
sarkazmem
- Szukasz problemu tam, gdzie go nie ma – objął mnie
ramieniem – Wracając do setna sprawy. Chcę tylko być przy tobie i mieć pewność,
że jesteś bezpieczna
Kilka dni później
- Chester, gdzie jest moja kosmetyczka?! Miałam wszystkie
torby, saszetki i tym podobne popakowane w dwóch kartonach pod oknem,
ale je przestawiłeś i teraz…
- Zostawiłem ją w łazience, bo wiedziałem, że będziesz
pakować się na trasę – zawołał z małego, ciemnego pokoju, który służył za
garderobę. Za dwie godziny pod dom Chestera mieli zajechać chłopcy w dużym
tourbusie. Zostawiłam sobie pakowanie takich użytkowych ważnych rzeczy na
ostatni moment – Pamiętaj o tym, by zabrać ze sobą jakąś małą podręczną torbę z
bluzą, koszulkami, bielizną… wiesz, takie najważniejsze rzeczy, bo reszta będzie
schowana w bagażniku. Nie łatwo się do niego dostać, bo klucz najczęściej ma
Mike i lubi go gubić po to, by przez następne pół dnia, przetrzepać busa w jego
poszukiwaniu.
- Dobrze, że mi to mówisz…
Przynajmniej trzy razy upewniałam się, że wszystko mam.
Sytuacja wyglądała bowiem następująco. Nie dość, że nie zdążyłam przenieść
wszystkich swoich rzeczy z mojego domu do Benningtona, to teraz pakowałam się
ponownie z kartonów do kilku walizek. Nonsens.
- Zapomnij. To ja od zawsze śpię nad Chesterem – zawołał
Joe.
- Chłopie, o co ty się z nią kłócisz – zaśmiał się głośno
Brad – Jak tak dalej pójdzie, nie dasz radę wskoczyć na górę. Na twój tyłek z
podwójną siłą działa przyciąganie ziemskie
- Ty lepiej uważaj, żeby w twoim gnieździe na głowie nie
zalęgły się jakieś słodkie, małe stworzonka
- Spierdalaj – syknął pod nosem i usiadł na jednej z sof z
przodu auta.
- A ty Myia możesz po negocjować z Phoenixem, bo on śpi obok
- Daveeee? – zawołałam, robiąc słodkie oczka. Chłopak akurat
grał na Playstation – Mogę cię o coś prosić?
- Nie pożyczam kasy, gaci, ani telefonu – odpowiedział, nie
odrywając się od swojego zajęcia. Nie mam zielonego pojęcia, jak przeżyję z
nimi ten pierwszy miesiąc, a potem kolejne dwa.
- Nie o to chodzi…
- To wal śmiało.
- Mógłbyś zamienić się ze mną łóżkiem?
- Ale w sensie, że jak? – spojrzał na mnie, a jego samochód
uderzył w filar mostu, przez co przegrał level – Cholera no, a szło mi tak
dobrze!
- Miałam na myśli to, że chciałabym być bliżej Chestera… no
wiesz…
- Nie licz na to, że będziecie się pieprzyć w busie. Tu
słychać nawet, jak Joe puści bąka, a co dopiero…
- Nie musisz kończyć. Tak po prostu byłoby fajnie, ale jak
nie to…
- Czekaj… Ugh! Niech już ci będzie – wstał i w kilka minut,
przełożyliśmy wszystkie nasze rzeczy
- Dzięki wielkie, Phoenix
- Buziak się należy – wskazał palcem na swój lewy policzek.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem i szybko cmoknęłam go w żuchwę.
- A wy co tutaj? – Chester zmarszczył brwi.
- Twój wspaniały, nieoceniony przyjaciel, ustąpił mi właśnie
miejsca, bym mogła spać obok ciebie – wyraz twarzy Benningtona nie co
złagodniał, ale chyba nadal nie był w wyśmienitym humorze.
- Chyba nie jesteś zazdrosny, co? – podparłam się pod boki.
- A jeśli tak, to co?
- Chazzy… - podeszłam
do niego i objęłam w pasie – Serio? – dopytywałam, gdy nie odwzajemnił mojego
uścisku.
- Jak cholera – cmoknął mnie w czoło.
Ooo ^^ Ta ostatnia część, czyli Linkini w autobusie mnie rozwala xD Przez tą "kłótnię" Brad' a i Joe' go spadłam z krzesła :D Jestem ciekawa, jak Mia przeżyje tą ich trasę. Życzę weny :S
OdpowiedzUsuń:D *
Usuń- Nie pożyczam kasy, gaci, ani telefonu – odpowiedział, nie odrywając się od swojego zajęcia.
OdpowiedzUsuń:D boski Dave. jak pewnie zauważyłaś po one-shocie ostatnio strasznie go polubiłam.
wyobrażam sobie jak musiało wyglądać godzenie się Anny i Mike'a
-no to ten... brzuch Ci już... ładnie widać..
-tak... ładna koszula
*chwila krępującej ciszy*
-wiesz... KOCHAM CIĘ, ŻYĆ BEZ CIEBIE NIE MOGĘ!!
-och Mike
*cmmok*
Kłótnia w autobusie cudna, aż pociekły mi łzy ze śmiechu, chociaż z całego rozdziału najbardziej spodobał mi się ten moment z kluczami do bagażnika... I jeszcze jedno: odczuwam okrutny niedosyt, bo spodziewałam się czegoś więcej...
OdpowiedzUsuńDużo weny!
Ojeeeej to taki fajny rozdział i w sumie to jest tu sama słodycz, no ale... fajnie, że Mick i Anna się pogodzili i że Mia wprowadziła się do Chazza, no i że jedzie z nimi w trasę... No taki fajny ten rozdział i w zasadzie to się zastanawiam, kiedy dasz tu Rosa XD
OdpowiedzUsuńChester jest cudowny *.* Uwielbiam go po prostu go uwielbiam....
OdpowiedzUsuńTylko czekam kiedy jej się oświadczy - takie tam moje fantazje:)
Bardzo mi się podoba i wiedz ,że kocham tego bloga tak samo jak wcześniejszego . Oba są cudowne.
Przepraszam ,za tak krótki komentarz ale dzisiaj nie dodam nic bardziej sensownego ;)sorki.
Takie słodkie, ale zarazem takie zajebiste :D. Świetnie piszesz, też bym tak chciała. Co prawda czasem zjadasz kropki, ale co tam. Jest świetnie :D.
OdpowiedzUsuńNie umiem pisać sensownych komentarzy, jakoś tak mam. Cóż, wiem, że będę wpadać :).
Zapraszam do mnie, tak przy okazji. Też opowiadanie... Chociaż nie wiem, czy można to tak nazwać.
Shadows-Of-Nights.Blogspot.Com
Słodki rozdział.
OdpowiedzUsuńTaki mega pozytywny i jak zwykle świetny! :)
zapraszam na kolejny one-shot :)
OdpowiedzUsuńwww.chesterjaireszta.blox.pl
Oooo jak uroczo!
OdpowiedzUsuńCoś mi się widzi, że jeśli kiedyś w przyszłości pan Rose stanie Myi na drodze to będzie wrzało :)
Cudny odcinek, można się naładować dobrą energią :)
Joe puszczający bąki w małym busie... hahahahhahahahahah! rechoczę z tego! ;D świetny rozdział! Mike i Anna <33
OdpowiedzUsuńi zapraszam na nowy u mnie (w końcu!) http://love-heals-all-wounds.blogspot.com/
zapraszam na nowy rozdział :) www.chesterjaireszta.blox.pl
OdpowiedzUsuńNowy, Elektra powraca na pierwszy plan!
OdpowiedzUsuńZapraszam :)
zapraszam na nowy u mnie :D
OdpowiedzUsuńhttp://love-heals-all-wounds.blogspot.com/