wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 2



Otworzyłam cicho drzwi. Wszystko leżało tak, jak wczoraj, gdy w pośpiechu opuszczałam dom. Wazon, który ojciec potłukł w drobny mak, wybił jedną z małych szybek w obramowaniu drzwi.  Połamane krzesło leżało na środku salonu w towarzystwie setek rozrzuconych fotografii. Kilka uchylonych szafek kuchennych i rozbita butelka na podłodze. Tak bardzo nie chciałam tego oglądać. Czy mam jednak jakieś wyjście? Czy da się wybrnąć z tak beznadziejnej sytuacji bez szkody? Usłyszałam powolne i ciężkie kroki na dębowych schodach. Cofnęłam się do drzwi, czekając na moment, w którym będę mogła ocenić stan, w jakim jest ojciec.  Nawet nie spojrzał w moją stronę. Szybko przemknęłam do swojego pokoju, zamykając się od środka. Miałam tu wszystko, czego potrzebowałam. Na nocnej szafce stał nawet niewielki czajnik elektryczny, a w szufladzie chowałam kilka opakować ekspresowych zupek. Miałam także łazienkę. Gdyby nie fakt, że mój pokój znajduje się na piętrze, mogłabym być samowystarczalna i w ogóle nie widywać się z ojcem. W zasadzie powinnam wychodzić już do pracy. Przyszłam tu wyłącznie, by wziąć prysznic i się przebrać.  Z wielkim trudem udało mi się wyjść z domu. Ojciec znowu odgrażał się, że policzymy się po moim powrocie. Problem w tym, że może ja wcale nie chcę wracać?

 8 godzin w pracy minęło bardzo szybko. Zastanawiałam się przez moment, czy czasem nie iść nocować do mojej przyjaciółki Ellen. Ostatecznie jednak wynajęłam pokój w jednym z najtańszych moteli. Łóżko, nocna lampka przyśrubowana do stolika, wydeptany czarny dywan i ciężkie zasłony na oknach. Wszystko nie było warte nawet tych groszy, które zapłaciłam za pobyt tutaj.  Zadzwonił telefon. Początkowo przeszukiwałam niezbadane czeluście mojej torebki. W końcu moja irytacja wzięła górę i po prostu wysypałam całą jej zawartość na łóżko
- Halo? – odebrałam w ostatniej chwili.
- Yyy… Hej. To ja, Chester. Ten od auta i…
- Pamiętam. Mam słabą głowę, ale na szczęście (a może niestety?) moja pamięć notuje wszystko, co się  dzieje
- Dzwonię, żeby zapytać się,  czy wszystko w porządku. Dotarłaś bez problemu do domu?
- Tak – odpowiedziałam krótko, nie zagłębiając się w szczegóły
- A twój ojciec? – dopytywał.
- Jak wychodziłam do pracy, był jeszcze nieźle na mnie wpieniony, ale teraz guzik mnie to obchodzi
- Jesteś w pracy?
- Byłam. Siedzę w motelu. Nie chcę wracać do domu – zdradziłam.
- To może przyjedziesz do nas, znaczy się do mnie i chłopaków do studia. Staramy się nagrać nowy kawałek, który wczoraj napisałem.Nie poznałaś jeszcze wszystkich...
- Chyba raczej nie… - a co miałam powiedzieć? Że głupio siedzi się samej w brudnych, szarych czterech motelowych ścianach?
- Nie chcę naciskać, ale naprawdę wiem, jak to jest siedzieć samemu. To tylko pogarsza sprawę… - czy ten facet, potrafi czytać w myślach na odległość?
- Niech ci będzie – zgodziłam się – Przyjadę za pół godziny – dodałam na koniec. 

Zamówiłam taksówkę i pojechałam pod poznany wczoraj adres. Zastanawiałam się, jak wejdę do środka, skoro portier wpuszcza wyłącznie pracowników, ale nie było z tym żadnego problemu. Kazał mi tylko podać imię i nazwisko osoby,  do której przyjechałam i wykonał krótki telefon, po czym uśmiechnął się lekko i wpuścił mnie do budynku.
Weszłam cicho prze kilka kolejnych drzwi, prowadzących w coraz to węższe i zawiłe korytarze dochodząc do właściwego pomieszczenia.
- Cześć – przywitałam się nieśmiało.  Wszystkie sześć par oczy natychmiast zwróciło się w moją stronę.
- Hej – podszedł do mnie Chester – Miałaś już okazję poznać Mike’a i Brad’a – wskazał na chłopaków, których widziałam dziś rano – Tamten śpiący na krześle to Rob – w tym momencie zepchnięty, przez niższego i nie co pulchniejszego od reszty, spadł na podłogę, momentalnie się budząc. Musiałam stłumić śmiech. Gdybyście widzieli jego zdezorientowaną minę! – No właśnie, a ten, Japończyk to nasz DJ Mr Hahn, lub po prostu Joe. Phoenix, nasz basista, już sobie poszedł.
- Narzeczona trzyma go bardzo krótko – dodał Mike, a każdy z nich zaśmiał się cicho pod nosem. Chwila ciszy – Co tak stoisz, Myiu. Czuj się, jak u siebie. Już jesteś honorowym członkiem – zmarszczyłam brwi i spojrzałam na  Chestera, nie wiedząc, o co może chodzić raperowi.
- Piłaś ze mną. To tak jakby…
- Po prostu nie każdemu pozwala na swoje towarzystwo. Po procentach staje się… bardziej skłonny do zwierzeń – wyjaśnił szybko Mike.
- Dobra, lepiej powiedz, co o tym sądzisz – Bennington zmienił temat i usiadł przy biurku, klikając coś w komputerze. Po chwili pomieszczenie wypełniła muzyka, z charakterystycznym brzmieniem Linkin Park– Ślęczymy nad tym jakoś od południa i cały czas nie jesteśmy przekonani, czy aby zrobiliśmy to najlepiej, jak potrafimy – przymknęłam oczy starając się, jak najbardziej wczuć w muzykę. Nie byłam specjalistą. Nie byłam nawet jakimś fanem ich twórczości, ale na pierwszy rzut oka (a raczej ucha) mogłam stwierdzić, że kilka inaczej dobranych słów i utwór stanie się lżejszy, a przekaz o wiele bardziej prosty i dosadny.
- I co?  -dopytywał Joe.
- Nie ma się do czego przyczepić – skłamałam. Znałam tych chłopaków ledwie 24h. Razem tworzyli jeden z najlepszych zespołów na świecie. Gdzie tam miejsce na moją opinię. Westchnęli przeciągle, siadając na czym popadnie.
- W takim razie nikt stąd nie wyjdzie, dopóki czegoś nie wymyśli – raper wskazał na mnie palcem – Ciebie też to dotyczy – najwyraźniej miało to zabrzmieć poważnie, ale jego mimowolnie unoszące się w górę kąciki ust, zepsuły cały efekt.
- Nigdzie się nie wybieram – odpowiedziałam z kwaśnym uśmiechem. Każdemu wręczono kartkę i długopis. Nikt jednak nie zajmował się tym, czym powinien. Mike i Joe coś rysowali. Na moich oczach powstawały małe arcydzieła. Chester zapisywał kolejne arkusze bezsensownymi, nie mającymi nic ze sobą wspólnego , słowami, Rob zasnął i już nikt nie miał zamiaru go budzić, a Brad czyścił swoją gitarę. Udało mi się zanotować coś w stylu:” I don’t know what to Take. Thought I was focused but I’m scared. I’m not prepared”. 

Mike nie wytrzymał. Chodził w tę i z powrotem sfrustrowany swoim brakiem jakiejkolwiek weny. Omiotłam całe pomieszczenie. Wszyscy byli już zmęczeni. Raz kozie śmierć!
- Co powiesz na to? – przeczytałam, to co według mnie najbardziej pasowało do początku drugiej zwrotki. Chłopak kilkakrotnie zanucił mój tekst pod nosem. Spojrzał na Chestera, którego oczy z sekundy, na sekundę rozjaśniały się.
- To jest… - zaczął Mike
– Genialne – dokończył Bennington.
- Czyli nagrywacie to, a potem możemy iść do domu, tak? – upewnił się Brad.
- Oczywiście – ziewnął Rob.  Poszło dosyć sprawnie i szybko, ale dla mnie oznaczało to powrót do motelu. Zostałam z Chesterem, Mikiem i Joem do samego końca. Na parkingu każdy, pożegnał się krótkim ‘siema’ i rozszedł do swoich samochodów.
- Gdzie cię odwieść? – zapytał Chester.
- Do motelu na Victoria Blvd – wsiadłam do auta. Miał świetny gust. Zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz (i mam tu na myśli wyłącznie czysto techniczne sprawy) samochód prezentował się znakomicie.
- Może chciałabyś przenocować u mnie? Zawsze to lepsze miejsce, niż to, w którym się zameldowałaś – chciałam zaprzeczyć –  Mam maszynkę do popcornu i masę nieobejrzanych filmów akcji – był to bardzo mocny argument, któremu nie mogłam się oprzeć.
- Niech ci będzie – przytaknęłam, co odwzajemnił szczerym uśmiechem.  Jechaliśmy w ciszy, którą przerwał wokalista, włączając radio. Najwyraźniej nie tylko mi nie spodobała się muzyka, którą w nim puszczano.  Obije skrzywiliśmy się, słysząc następny kawałek.
- Nie przepadasz za tą piosenką?
- Nie przepadam za radiem – odpowiedziałam szczerze. To, co emitują komercyjne stacje radiowe, nie można przecież nazwać ‘Muzyką’, przez duże ‘M’. Bez słowa wyłączył to, skracając moje męczarnie. Wybrał jedną spośród kilkunastu upchanych w schodku płyt i włączył ją. W aucie rozbrzmiały doskonale mi znane dźwięki
- Lubisz Depeche Mode?
- Jeszcze jak. Mają oryginalne brzmienie i świetnego wokalistę.
- Uwielbiam Dave’a Gahana!  Mogłabym słuchać jego głosu całymi dniami – spojrzał na mnie z ukosa – Co nie zmienia faktu, że twój wokal jest najwspanialszy na świecie – zażartowałam. Oboje parsknęliśmy śmiechem. 

Wjechaliśmy do garażu. Chłopak wyciągnął z bagażnika jakąś torbę i poprowadził mnie na górę.
- Usiądź sobie w salonie. Zresztą rób, co chcesz. Daj mi tylko kilka minut. Wezmę prysznic itd.
- Jasne – przysiadłam na ogromnej, skórzanej sofie.  Rozejrzałam się po ciemnym pomieszczeniu, które oświetlały jedynie wiązki światła wpadające tu z kuchni.  Nie było ściany, na której nie wisiałby jakiś obraz. Każdy bardzo abstrakcyjny, na swój sposób oryginalny. Mniejsze, lub większe. Niektóre nawet nie oprawione.  Siedziałam tak i nawet nie wiem kiedy, moje powieki zaczęły być coraz cięższe. Przez lekki sen słyszałam tylko cichy głos Chestera: ”No to sobie dzisiaj niczego nie obejrzymy, księżniczko”.

9 komentarzy:

  1. argument maszynki do popcornu powalił mnie na kolana :DD po prostu boskie XD czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miodzio! To było genialne. Nie mogę się doczekać, co będzie dalej, a maszynka do popcornu... Chester z tą księżniczką jest po prostu przesłodki!
    I Given Up, po prostu wielbię tą piosenkę na potęgę!

    Czekam na więcej, bo masz fajny styl i warto, żebyś więcej pisała.

    OdpowiedzUsuń
  3. przypadkiem trafiłam na Twojego bloga i strasznie się cieszę, bo piszesz cudownie! naprawdę masz świetny styl, czyta się lekko i przyjemnie, nie zanudzasz opisami, bo opisujesz ciekawie ; ) pomysł również mi się podoba, Chester jest absolutnie uroczy, a Mię również polubiłam i bardzo przypadło mi jej imię do gustu ;p zgadzam się z osobami powyżej, że maszynka do popcornu była doskonałym argumentem ;d nie mogę się do niczego przyczepić, oby tak dalej! dodaję do obserwowanych i będę tu zaglądać ; )
    przy okazji zareklamuję swojego bloga, jeżeli czytasz Bennody, to zapraszam: icutyououtnowsetmefree.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę miała co robić tego wieczora. Tyle rozdziałów do czytania na twoim blogu *_*

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. Super, super, super i jeszcze raz super. Masz ciekawy styl pisania i przyjemnie się czyta. Twoje opowiadanie zaintrygowało mnie bez dwóch zdań ;)
    I Chester mówiący: księżniczko ! Ah..jakie to musiałoby być słodkie :3
    czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały ^^
    Dużo weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. jej... Jak Ty pięknie piszesz! Naprawdę, zaszczytem dla mnie jest to, że czytasz i komentujesz mojego bloga ;)
    Maszynka do popcornu... Też bym się dała skusić :D

    Chester traktuje ją jak... Nie jestem w stanie tego określić. Jako ucieczkę od rzeczywistości? Wygląda na to, że sam nie wie dlaczego tak bardzo pragnie jej towarzystwa. Pięknie ujęte, dwie zagubione dusze odnajdujące się nawzajem...

    Tak wiem, brak snu się odbija i już pewnie głupoty gadam. Albo raczej piszę.
    Po prostu - podoba mi sie, i domagam się dalszych części! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowne. Dziewczyno masz super styl pisania. Tak trzymaj heh :** pozdrawiam Pyśka

    OdpowiedzUsuń
  7. okej, informuję o kolejnym nowym rozdziale :)

    OdpowiedzUsuń