Wyspałam się. Pierwszy raz od bardzo dawna film urwał mi się
wieczorem, a otworzyłam oczy dopiero rano. Leżałam pośrodku wielkiego łóżka.
Chwila, moment. Musiałam wytężyć swoje zaspane, szare komórki, by przypomnieć
sobie, co robiłam poprzedniego dnia. Czyli jestem u Chestera… Tylko jakim cudem
ostatnie, co pamiętam to kanapa w zupełnie innym pokoju? Postawiłam bose stopy
na chłodnej drewnianej podłodze. Nieśmiało wyszłam na korytarz i podążałam za
zapachem kawy. Zeszłam z piętra na parter. Tutaj czułam się już pewniej. Ze
schodów trafiało się od razu do salonu, z którego wielkie drzwi prowadziły do
kuchni.
- Cześć – rzuciłam cicho. Chester siedział z przymkniętymi
oczami nad kubkiem parującego napoju.
- Jak się spało? – ocknął się.
- Dobrze. Jak nigdy – chłopak wstał od stolika i nalał kawy
również dla mnie. Podał mi ciepły kubek – Możesz mi powiedział, jakim cudem
znalazłam się w tamtym pokoju na górze? – zapytałam.
- Przeniosłem cię – no tak, jakie to oczywiste. Kolejny
dowód na to, że z rana nie nadaję się do niczego.
- Yyy… Dziękuję – lekko się zawstydziłam – Za to, za nocleg,
za wszystko. Muszę się zbierać do pracy.
- Zadzwonisz wieczorem?
- Mogę zadzwonić… - odpowiedziałam. Dziwne, że aż tak bardzo
go interesuję, ale w sumie nareszcie pojawiła się w moim życiu osoba, której
mogę zaufać i zwierzyć się ze wszystkiego. Moja przyjaciółka nie miała bladego
pojęcia o tym, co dzieje się w moim domu. Córka państwa doktorostwa wysłana na
studia do Nowego Jorku. Kontakt pomiędzy nami był słabszy z tygodnia, na tydzień.
Wpadłam zdyszana do supermarketu. W życiu nie pomyślałabym,
że z domu Chestera jest tutaj tak daleko. Głupia, mogłam nie rezygnować z
propozycji podwiezienia mnie do pracy. Na drugi raz będę pamiętać. Drugi raz?
Czy ja właśnie powiedziałam, że ta sytuacja się powtórzy? Oj, dziewczyno za
dużo marzysz. Weź się lepiej do pracy!
Omijając fakt, że koleżanki z kasy patrzyły na mnie z ukosa
(byłam drugi dzień w tych samych ubraniach, co nigdy mi się nie zdarzało)
zmiana była przyjemna. Wróciłam do domu. Ojca nigdzie nie było. Na szczęście.
Zamknęłam się w pokoju, robiąc wcześniej kanapki ze świeżo kupionych bułek i
żółtego sera. Już u siebie zaparzyłam herbatę i włączyłam jakiś serial na
laptopie. Wzięłam ciepły prysznic z
żelem o zapachu trawy cytrynowej i umyłam włosy moim truskawkowym szamponem.
Wtarłam w całe ciało balsam i wyrwałam kilka włosków z wyregulowanych brwi. Im
dłużej siedziałam w łazience, tym więcej
stresu ze mnie schodziło. Weszłam do
mojego ciepłego łóżka i pijąc herbatę wybrałam numer do Chestera.
- Halo? – odebrał po dwóch sygnałach
- No cześć – rzuciłam – Tu Mia
- Hej, jak ci minął dzień?
- Całkiem fajnie. Nawet w wylęgarni plotek było znośnie
- ‘Wylęgani plotek’? – zacytował
- Nooo u mnie w pracy – wyjaśniłam
- Ha Ha, dobre! – rozmawialiśmy z dobre pół godziny. Jak tak
dalej pójdzie zbankrutuję na rachunkach za telefon. Usłyszałam trzaśnięcie
drzwiami. Cała się spięłam, ale starałam się dalej kontynuować rozmowę . Tak,
jakby nic się nie stało.
-… Mike mając poczucie winy, robił mi przez dwa tygodnie
kawę, przynosił lunch i takie tam… - nie mogłam się skupić na tym, co mówi –
Mia, jesteś tak?
- Tak – w tym momencie rozległo się głośne łomotanie. Ojciec
najwyraźniej przypomniał sobie, w jakich okolicznościach rozmawialiśmy
poprzednim razem
- Otwieraj! – warknął
- Mia, wszystko w porządku? Słyszę jakiś hałas…
- Chester… - zaczęłam. Ojciec uderzył czymś tępym w okolice
klamki
- To twój ojciec, prawda? Powiedz mi, gdzie mieszkasz. Zaraz
tam będę
- Naprawdę nie trzeba, on tak…
- Podaj mi swój adres do cholery! – warknął. Przestraszyłam
się, ale podałam mu nazwę ulicy i numer domu. Rozłączył się. Skuliłam się na łóżku.
Wiedziałam, że drzwi nie wytrzymają. Schowałam się do łazienki. Niestety nie
mogłam się w niej zamknąć, ponieważ nie było tu nawet zasuwki. Jeszcze kilka
uderzeń. Jeszcze jedna deska. W szparze
drzwi zobaczyłam cień poruszający się w szybkim tempie po ścianach. Ojciec
rozwalał wszystko. Zrzucał przedmioty z półek, rozrywał książki, otwierał
szafki, wyjmował szuflady. Jeszcze sekunda, jeszcze dwie. Drzwi od łazienki otworzyły
się z hukiem uderzając o karmelową ścianę. Stał przede mną mierząc moje skulone
ciało wściekłym spojrzeniem. Odrzucił
drewniany kij (a może to była noga od stołu?) i rzucił się na mnie. Oberwałam siarczysty
policzek. Pchnął mnie w stronę umywalki,. Uderzyłam potylicą o jej krawędź.
Wszystko zaczęło się rozmywać, ale cały czas byłam przytomna. Cały czas czułam
ból, który mi zadawał. Najmniejszy cios, jego oddech, dotyk rąk. Otworzyłam
szerzej oczy i zaczęłam się wyrywać, kiedy doszło do mnie, co on planuje
zrobić. Adrenalina wystrzeliła we wszystkie moje kończyny. Szarpałam się i
wiłam, starając się odsunąć jak najbardziej w czasie ten moment. Krzyczałam, a
nawet gryzłam, za co oberwałam z pięści w brzuch. Skuliłam się, a on zerwał
moje bokserki. Patrzyłam prosto w jego chore oczy. Odebrało mi siłę i mogę.
Zabrał się za rozpinanie swoich spodni. W tym momencie zauważyłam wszystko w
zwolnionym tempie. Śmiejący się ojciec, odbijających się nad swoje w wielkim
lustrze, strach w moich oczach i rękę, która wymierzyła mojemu oprawcy solidny
cios czymś twardym. Bezsilnie opadł na mnie. Nie mogłam znieść jego bliskości,
zapachu, ciepła. Zaczęłam krzyczeć. Wpadłam w histerię. Chłopak, którym jak się
później okazało, był Chester szybko odsunął go ode mnie i naciągnął moją
koszulkę z całej siły. Teraz sięgała mi do kolan i spokojnie zakrywała moje
nagie ciało. Złapał mnie w talii i gwałtownie podniósł
- Chodź – wysyczał przez zęby. Nie pamiętam schodów, ganku,
ani drogi do auta. Ocknęłam się w momencie, kiedy mężczyzna usiłował wyciągnąć
mnie z samochodu. Staliśmy przed jego domem.
- Chester on chciał… - zapłakałam
- Wiem – odpowiedział chłodno – Uspokój się. Już jest dobrze
– powtarzał kilkakrotnie. Postawił mnie do pionu. Starałam się ustać na własnych nogach, ale zrobiło
mi się ciemno przed oczami i nie czułam już niczego.
Biel. Tak bardzo kojąca i cisza. Wszechobecna i
przerażająca. To pasowało mi jedynie do dwóch miejsc: kaplica, albo szpital.
Jako, że nie byłam wierząca, pierwsze miejsce po prostu odpadało. Rozejrzałam
się po pomieszczeniu. Miałam podpiętą kroplówkę, ale chyba nie było ze mną aż
tak źle. Nic nie pikało mi przy uchu. Nie miałam żadnych rurek w nosie. Jest
dobrze.
- Dzień dobry Słońce – przywitała się ze mną uśmiechnięta
pielęgniarka. Blondynka o niesamowicie niebieskich oczach.
- Jak się tu znalazłam? – zapytałam
- Przywiózł cię mężczyzna. Był bardzo nerwowy. Najpierw cię
tak urządził, a potem udał, że jest wybawcą. Tacy mężczyźni są najgorsi – z największą
dokładnością i skupieniem analizowałam to, co do mnie mówiła. Ostatnie, co
pamiętam to Chester przy samochodzie. To on mi pomógł. Ojciec leżał
nieprzytomny w domu, więc nie mógł…
- Słucham?! Chester,
taki nie co starszy ode mnie w okularach… policja pomyślała, że on…?
- Proszę się uspokoić. Już nie zrobi ci krzywdy. Tobie, ani
twojemu tacie
- Co? Proszę my wszystko wyjaśnić
- Uspokój się skarbie. Zaraz zawołam lekarz. Poda ci środku
uspokajające.
- Tak proszę zawołać lekarza. Żądam wypisu! – zawołałam stanowczo
- Ale pani jest w ciężkim stanie. Wstrząśnienie mózgu,
liczne potłuczenia i zadrapania…
- Muszę odkręcić to wszystko, co państwo przekręcili i zepsuli
- Słucham?
- Chester jest niewinny. Wszystko, co mówił jest prawdą. To
mój ojciec! On chciał… starał się mnie… skrzywdzić… zgwałcić! – wydusiłam w
końcu to ostatnie słowo.
- To poważne oskarżenia. Czy jest pani pewna? – nie kurwa
tak tylko jaja sobie robię!
- Tak – odpowiedziałam krótko – po godzinie miałam leżeć na szpitalnym łóżku zarówno wypis,
jak i moje ubrania, a raczej jedną koszulkę. Usiadłam zrezygnowana na jego krańcu.
- Co się dzieje, Słonko? – zapytała ta sama kobieta, która
była przy mnie po przebudzeniu.
- Nie mam, w co się ubrać – wskazałam na poszarpaną i brudną
od krwi koszulkę
- Poczekaj chwilę kochanieńka. Zaraz coś wymyślimy – najwyraźniej
kobiece zrobiło się mnie żal. Wróciła po 10 minutach z parą jeansowych spodni,
pomarańczową koszulką i trampkami.
- Jak ja mam pani dziękować?
- Wystarczy złotko, że złożysz na policji zawiadomienie na
właściwego sprawcę. Tu – wskazała na plik dokumentów, który mi wręczono – Masz nie
tylko wypis, ale także obdukcję. Życzę ci powodzenia, Słońce.
- Jeśli pani jest miła tak dla każdego pacjenta w tym
szpitalu, to mają tutaj prawdziwy brylant, nie kobietę – skomentowałam
- Oj nie przesadzaj…
- Co to jest za szpital? – zapytałam jeszcze na koniec –
Daleko od najbliższego komisariatu?
- Powinnaś dojść pieszo. Jakieś 10 minut spacerkiem. W zasadzie to nie szpital, tylko prywatna
klinika – wyjaśniła.
- Ale ja nie mam za co… - jakim cudem się tutaj znalazłam?
- Nie masz się o co martwić. Pan Bennington wszystko już
opłacił i kazał mi się tobą opiekować – No to wyjaśniło się, dlaczego ta
kobieta traktuje mnie, jak własną córkę.
- Dziękuję za pomoc. Do widzenia – rzuciłam na odchodne.
- Powtarzam panu po raz setny. To mój ojciec! Daren McKnew
urodzony 23 marca w Chicago…
- Pani mówi ,natomiast my mamy tutaj zupełnie inne
informacja. Być może Daren McKnee istnieje, ale z pewnością nie jest pani
ojcem. Proszę zerknąć – policjant podstawił mi pod nos szary dokument. Akt
urodzenia. Dane matki: Luce McKnee. Dane ojca: William Bruce
Bailey…
- Czy chce mi pan powiedzieć, że…
- Daren McKnee, którego uważała pani za swojego ojca, wcale
nim nie jest. Postaramy się ustalić, czy o tym wiedział. Nadal podtrzymuje pani
zawiadomienie o próbie gwałtu oraz pobiciu przez pana Darena McKnee?
- Tak – potwierdziłam niezbyt przytomnie.
- Proszę więc poczekać na korytarzu, na swojego przyjaciela.
Za chwilę go do pani przyprowadzę – złapał mnie pod łokieć i usadził na ławce
przy drzwiach. Nie mieściło mi się to w głowie. Jak mężczyzna, którego przez 19
lat uważałam za ojca, mógł w jednej chwili stać się dla mnie obcym, wrogim
facetem?! Ukryłam twarz w dłoniach. Wszystko mnie bolało. Zastanawiałam się,
jak moje i tak rozpieprzone życie mogło się spieprzyć jeszcze bardziej. To
przecież niemożliwe! Odetchnęłam głęboko, aż coś zakuło mnie w żebrach.
- Mia?! Przecież ty powinnaś wypoczywać teraz w klinice! Co
cię pokusiło? – widząc jaki mam humor przestał się mnie czepiać.
- Przepraszam Cię Chester
- Za co? – szczerze się zdziwił.
- Jeszcze pytasz? Nie dość, że pcham ci się pod samochód,
zajmuję prywatny czas, ratujesz mnie z tarapatów, a potem trafiasz tutaj. Co
więcej – kontynuowałam – Płacisz za klinikę, z której uciekam po 10h pobytu.
Kolejne tyle spędzam tutaj odpowiadając po tysiąc razy na te same pytania, a na
koniec dowiaduję się, że ten chuj nie jest moim ojcem, tylko jakiś – rozwinęłam
kartkę, którą wręczył mi funkcjonariusz policji – William Bruce
Bailey. Zabawne, nie?
- Powiedziałaś, że twoim ojcem jest William Bailey?!
- Znasz go? Może to kolejny psychopata…?
- Ty też go znasz – przerwał mi – To Axl Rose. Wokalista
Guns N’ Roses.
Genialnie piszesz.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie opisałaś tą sytuację, kiedy jej ojciec..no wiemy co chciał zrobić. W każdym razie, dokładnie to opisałaś i bardzo mi się podobało ;)
A ten koniec ! Ah.... AXL ROSE jest jej ojcem *.*
Epickie ;3
Pozdro, ChazyChaz ^^
haha! po prostu wiedziałam, że wrzucisz do tego Gunsów! Kocham to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńPS. informuję o kolejnym dzisiejszym rozdziale ale tym razem nieco innym :)
PS2. Twój Chester jest nieziemski!
Jak tak sobie pomyślałam, kto mógłby być jej ojcem, to pierwsze skojarzenie... Axl XD Więc tak napisałam. Ale za dużo Gunsów tutaj nie będzie.
UsuńCOOOOOOO?! AXL JEST JEJ OJCEM?! Na nić Ariadny, co tu się porobiło...
OdpowiedzUsuńRozdział jest tak boski, Chester jest jeszcze bardziej boski, twój styl pisania jest najbościejszy i wgl kocham to opowiadanie <333
Dodaj szybciuteńko nowy rozdział, bo jestem taka spragniona historii Mii (tak to się odmienia? XD) i Chestera, że zaraz też wyrwę nogę od stołu i sobie rozwalę drzwi XDD
A Chester to najukochańszy miś na ziemi <333
Ja nie mogę!
OdpowiedzUsuńChester jest przesłodki, a styl jest boski!
Tylko nie rozumiem jednego: czemu wrzuciłaś tu Guns N' Roses. Przyznaję, spodziewałam się fan fiction o LP, a tu niezłe zaskoczenie.
Czekam na więcej i proszę, informuj mnie, ok?
http://little-things-from-the-notebook.blogspot.com/
To jest i będzie fan fiction o LP. Axl Rose tak tylko wpadł mi do głowy. Nie pojawi się zbyt często. Inny Gunsi tym bardziej :)
Usuńaaaw, Chester jest absolutnie genialny! kochany słodziak :3 mam nadzieję, że pomiędzy nim a dziewczyną ułoży się wszystko dobrze, bo, jak widać, mają się ku sobie ; ) jestem ciekawa, jakim cudem ten człowiek podawał się za jej ojca i co wyniknie z wokalistą Gunsów ;p nie wiem, czy już pisałam, ale podoba mi się Twój styl ; )
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaaaaaaaaaa...
OdpowiedzUsuń1. Jestem zachwycona, że mogę czytać coś nowego i TWOJEGO, bo ty woesz jak kocham twoją tworczość.
2. SKAD JA KUCHWA WIEDZIAŁAM, ZE TU BEDZIE COŚ, CHOCIAŻ JEDEN FAKT Z GUNSAMI? <3
fajny blog będę tu wpadać ;D tylko błagam Cię, nie pisz tą pogrubioną czcionką, plisss xd
OdpowiedzUsuńzapraszam też do mnie in-pieces.blog.pl
Dla mnie taka czcionka jest po prostu wygodniejsza, bo widzę, co napisałam bez okularów, ale luz mogę zmienić ;)
Usuń