czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 3



Wyspałam się. Pierwszy raz od bardzo dawna film urwał mi się wieczorem, a otworzyłam oczy dopiero rano. Leżałam pośrodku wielkiego łóżka. Chwila, moment. Musiałam wytężyć swoje zaspane, szare komórki, by przypomnieć sobie, co robiłam poprzedniego dnia. Czyli jestem u Chestera… Tylko jakim cudem ostatnie, co pamiętam to kanapa w zupełnie innym pokoju? Postawiłam bose stopy na chłodnej drewnianej podłodze. Nieśmiało wyszłam na korytarz i podążałam za zapachem kawy. Zeszłam z piętra na parter. Tutaj czułam się już pewniej. Ze schodów trafiało się od razu do salonu, z którego wielkie drzwi prowadziły do kuchni.
- Cześć – rzuciłam cicho. Chester siedział z przymkniętymi oczami nad kubkiem parującego napoju.
- Jak się spało? – ocknął się.
- Dobrze. Jak nigdy – chłopak wstał od stolika i nalał kawy również dla mnie. Podał mi ciepły kubek – Możesz mi powiedział, jakim cudem znalazłam się w tamtym pokoju na górze? – zapytałam.
- Przeniosłem cię – no tak, jakie to oczywiste. Kolejny dowód na to, że z rana nie nadaję się do niczego.
- Yyy… Dziękuję – lekko się zawstydziłam – Za to, za nocleg, za wszystko. Muszę się zbierać do pracy.
- Zadzwonisz wieczorem?
- Mogę zadzwonić… - odpowiedziałam. Dziwne, że aż tak bardzo go interesuję, ale w sumie nareszcie pojawiła się w moim życiu osoba, której mogę zaufać i zwierzyć się ze wszystkiego. Moja przyjaciółka nie miała bladego pojęcia o tym, co dzieje się w moim domu. Córka państwa doktorostwa wysłana na studia do Nowego Jorku. Kontakt pomiędzy nami był słabszy z tygodnia, na tydzień. 

Wpadłam zdyszana do supermarketu. W życiu nie pomyślałabym, że z domu Chestera jest tutaj tak daleko. Głupia, mogłam nie rezygnować z propozycji podwiezienia mnie do pracy. Na drugi raz będę pamiętać. Drugi raz? Czy ja właśnie powiedziałam, że ta sytuacja się powtórzy? Oj, dziewczyno za dużo marzysz. Weź się lepiej do pracy! 

Omijając fakt, że koleżanki z kasy patrzyły na mnie z ukosa (byłam drugi dzień w tych samych ubraniach, co nigdy mi się nie zdarzało) zmiana była przyjemna. Wróciłam do domu. Ojca nigdzie nie było. Na szczęście. Zamknęłam się w pokoju, robiąc wcześniej kanapki ze świeżo kupionych bułek i żółtego sera. Już u siebie zaparzyłam herbatę i włączyłam jakiś serial na laptopie.  Wzięłam ciepły prysznic z żelem o zapachu trawy cytrynowej i umyłam włosy moim truskawkowym szamponem. Wtarłam w całe ciało balsam i wyrwałam kilka włosków z wyregulowanych brwi. Im dłużej siedziałam w łazience, tym  więcej stresu ze mnie schodziło.  Weszłam do mojego ciepłego łóżka i pijąc herbatę wybrałam numer do Chestera.
- Halo? – odebrał po dwóch sygnałach
- No cześć – rzuciłam – Tu Mia
- Hej, jak ci minął dzień?
- Całkiem fajnie. Nawet w wylęgarni plotek było znośnie
- ‘Wylęgani plotek’? – zacytował
- Nooo u mnie w pracy – wyjaśniłam
- Ha Ha, dobre! – rozmawialiśmy z dobre pół godziny. Jak tak dalej pójdzie zbankrutuję na rachunkach za telefon. Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Cała się spięłam, ale starałam się dalej kontynuować rozmowę . Tak, jakby nic się nie stało.
-… Mike mając poczucie winy, robił mi przez dwa tygodnie kawę, przynosił lunch i takie tam… - nie mogłam się skupić na tym, co mówi – Mia, jesteś tak?
- Tak – w tym momencie rozległo się głośne łomotanie. Ojciec najwyraźniej przypomniał sobie, w jakich okolicznościach rozmawialiśmy poprzednim razem
- Otwieraj! – warknął
- Mia, wszystko w porządku? Słyszę jakiś hałas…
- Chester… - zaczęłam. Ojciec uderzył czymś tępym w okolice klamki
- To twój ojciec, prawda? Powiedz mi, gdzie mieszkasz. Zaraz tam będę
- Naprawdę nie trzeba, on tak…
- Podaj mi swój adres do cholery! – warknął. Przestraszyłam się, ale podałam mu nazwę ulicy i numer domu. Rozłączył się. Skuliłam się na łóżku. Wiedziałam, że drzwi nie wytrzymają. Schowałam się do łazienki. Niestety nie mogłam się w niej zamknąć, ponieważ nie było tu nawet zasuwki. Jeszcze kilka uderzeń. Jeszcze jedna deska.  W szparze drzwi zobaczyłam cień poruszający się w szybkim tempie po ścianach. Ojciec rozwalał wszystko. Zrzucał przedmioty z półek, rozrywał książki, otwierał szafki, wyjmował szuflady. Jeszcze sekunda, jeszcze dwie. Drzwi od łazienki otworzyły się z hukiem uderzając o karmelową ścianę. Stał przede mną mierząc moje skulone ciało wściekłym spojrzeniem.  Odrzucił drewniany kij (a może to była noga od stołu?) i rzucił się na mnie. Oberwałam siarczysty policzek. Pchnął mnie w stronę umywalki,. Uderzyłam potylicą o jej krawędź. Wszystko zaczęło się rozmywać, ale cały czas byłam przytomna. Cały czas czułam ból, który mi zadawał. Najmniejszy cios, jego oddech, dotyk rąk. Otworzyłam szerzej oczy i zaczęłam się wyrywać, kiedy doszło do mnie, co on planuje zrobić. Adrenalina wystrzeliła we wszystkie moje kończyny. Szarpałam się i wiłam, starając się odsunąć jak najbardziej w czasie ten moment. Krzyczałam, a nawet gryzłam, za co oberwałam z pięści w brzuch. Skuliłam się, a on zerwał moje bokserki. Patrzyłam prosto w jego chore oczy. Odebrało mi siłę i mogę. Zabrał się za rozpinanie swoich spodni. W tym momencie zauważyłam wszystko w zwolnionym tempie. Śmiejący się ojciec, odbijających się nad swoje w wielkim lustrze, strach w moich oczach i rękę, która wymierzyła mojemu oprawcy solidny cios czymś twardym. Bezsilnie opadł na mnie. Nie mogłam znieść jego bliskości, zapachu, ciepła. Zaczęłam krzyczeć. Wpadłam w histerię. Chłopak, którym jak się później okazało, był Chester szybko odsunął go ode mnie i naciągnął moją koszulkę z całej siły. Teraz sięgała mi do kolan i spokojnie zakrywała moje nagie ciało. Złapał mnie w talii i gwałtownie podniósł
- Chodź – wysyczał przez zęby. Nie pamiętam schodów, ganku, ani drogi do auta. Ocknęłam się w momencie, kiedy mężczyzna usiłował wyciągnąć mnie z samochodu. Staliśmy przed jego domem.
- Chester on chciał… - zapłakałam
- Wiem – odpowiedział chłodno – Uspokój się. Już jest dobrze – powtarzał kilkakrotnie. Postawił mnie do pionu.  Starałam się ustać na własnych nogach, ale zrobiło mi się ciemno przed oczami i nie czułam już niczego.

Biel. Tak bardzo kojąca i cisza. Wszechobecna i przerażająca. To pasowało mi jedynie do dwóch miejsc: kaplica, albo szpital. Jako, że nie byłam wierząca, pierwsze miejsce po prostu odpadało. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Miałam podpiętą kroplówkę, ale chyba nie było ze mną aż tak źle. Nic nie pikało mi przy uchu. Nie miałam żadnych rurek w nosie. Jest dobrze.
- Dzień dobry Słońce – przywitała się ze mną uśmiechnięta pielęgniarka. Blondynka o niesamowicie niebieskich oczach.
- Jak się tu znalazłam? – zapytałam
- Przywiózł cię mężczyzna. Był bardzo nerwowy. Najpierw cię tak urządził, a potem udał, że jest wybawcą. Tacy mężczyźni są najgorsi – z największą dokładnością i skupieniem analizowałam to, co do mnie mówiła. Ostatnie, co pamiętam to Chester przy samochodzie. To on mi pomógł. Ojciec leżał nieprzytomny w domu, więc nie mógł…
- Słucham?!  Chester, taki nie co starszy ode mnie w okularach… policja pomyślała, że on…?
- Proszę się uspokoić. Już nie zrobi ci krzywdy. Tobie, ani twojemu tacie
- Co? Proszę my wszystko wyjaśnić
- Uspokój się skarbie. Zaraz zawołam lekarz. Poda ci środku uspokajające.
- Tak proszę zawołać lekarza. Żądam wypisu! – zawołałam stanowczo

- Ale pani jest w ciężkim stanie. Wstrząśnienie mózgu, liczne potłuczenia i zadrapania…
- Muszę odkręcić to wszystko,  co państwo przekręcili i zepsuli
- Słucham?
- Chester jest niewinny. Wszystko, co mówił jest prawdą. To mój ojciec! On chciał… starał się mnie… skrzywdzić… zgwałcić! – wydusiłam w końcu to ostatnie słowo.
- To poważne oskarżenia. Czy jest pani pewna? – nie kurwa tak tylko jaja sobie robię!
- Tak – odpowiedziałam krótko – po godzinie  miałam leżeć na szpitalnym łóżku zarówno wypis, jak i moje ubrania, a raczej jedną koszulkę.  Usiadłam zrezygnowana na jego krańcu.
- Co się dzieje, Słonko? – zapytała ta sama kobieta, która była przy mnie po przebudzeniu.
- Nie mam, w co się ubrać – wskazałam na poszarpaną i brudną od krwi koszulkę
- Poczekaj chwilę kochanieńka. Zaraz coś wymyślimy – najwyraźniej kobiece zrobiło się mnie żal. Wróciła po 10 minutach z parą jeansowych spodni, pomarańczową koszulką i trampkami.
- Jak ja mam pani dziękować?
- Wystarczy złotko, że złożysz na policji zawiadomienie na właściwego sprawcę. Tu – wskazała na plik dokumentów, który mi wręczono – Masz nie tylko wypis, ale także obdukcję. Życzę ci powodzenia, Słońce.
- Jeśli pani jest miła tak dla każdego pacjenta w tym szpitalu, to mają tutaj prawdziwy brylant, nie kobietę – skomentowałam
- Oj nie przesadzaj…
- Co to jest za szpital? – zapytałam jeszcze na koniec – Daleko od najbliższego komisariatu?
- Powinnaś dojść pieszo.  Jakieś 10 minut spacerkiem.  W zasadzie to nie szpital, tylko prywatna klinika – wyjaśniła.
- Ale ja nie mam za co… - jakim cudem się tutaj znalazłam?
- Nie masz się o co martwić. Pan Bennington wszystko już opłacił i kazał mi się tobą opiekować – No to wyjaśniło się, dlaczego ta kobieta traktuje mnie, jak własną  córkę.
- Dziękuję za pomoc. Do widzenia – rzuciłam na odchodne.

- Powtarzam panu po raz setny. To mój ojciec! Daren McKnew urodzony 23 marca w Chicago…
- Pani mówi ,natomiast my mamy tutaj zupełnie inne informacja. Być może Daren McKnee istnieje, ale z pewnością nie jest pani ojcem. Proszę zerknąć – policjant podstawił mi pod nos szary dokument. Akt urodzenia. Dane matki: Luce McKnee. Dane ojca: William Bruce Bailey
- Czy chce mi pan powiedzieć, że…
- Daren McKnee, którego uważała pani za swojego ojca, wcale nim nie jest. Postaramy się ustalić, czy o tym wiedział. Nadal podtrzymuje pani zawiadomienie o próbie gwałtu oraz pobiciu przez pana Darena McKnee?
- Tak – potwierdziłam niezbyt przytomnie.
- Proszę więc poczekać na korytarzu, na swojego przyjaciela. Za chwilę go do pani przyprowadzę – złapał mnie pod łokieć i usadził na ławce przy drzwiach. Nie mieściło mi się to w głowie. Jak mężczyzna, którego przez 19 lat uważałam za ojca, mógł w jednej chwili stać się dla mnie obcym, wrogim facetem?! Ukryłam twarz w dłoniach. Wszystko mnie bolało. Zastanawiałam się, jak moje i tak rozpieprzone życie mogło się spieprzyć jeszcze bardziej. To przecież niemożliwe! Odetchnęłam głęboko, aż coś zakuło mnie w żebrach. 
- Mia?! Przecież ty powinnaś wypoczywać teraz w klinice! Co cię pokusiło? – widząc jaki mam humor przestał się mnie czepiać.
- Przepraszam Cię Chester
- Za co? – szczerze się zdziwił.
- Jeszcze pytasz? Nie dość, że pcham ci się pod samochód, zajmuję prywatny czas, ratujesz mnie z tarapatów, a potem trafiasz tutaj. Co więcej – kontynuowałam – Płacisz za klinikę, z której uciekam po 10h pobytu. Kolejne tyle spędzam tutaj odpowiadając po tysiąc razy na te same pytania, a na koniec dowiaduję się, że ten chuj nie jest moim ojcem, tylko jakiś – rozwinęłam kartkę, którą wręczył mi funkcjonariusz policji – William Bruce Bailey. Zabawne, nie?
- Powiedziałaś, że twoim ojcem jest William Bailey?!
- Znasz go? Może to kolejny psychopata…?
- Ty też go znasz – przerwał mi – To Axl Rose. Wokalista Guns N’ Roses.

10 komentarzy:

  1. Genialnie piszesz.
    Bardzo fajnie opisałaś tą sytuację, kiedy jej ojciec..no wiemy co chciał zrobić. W każdym razie, dokładnie to opisałaś i bardzo mi się podobało ;)
    A ten koniec ! Ah.... AXL ROSE jest jej ojcem *.*
    Epickie ;3
    Pozdro, ChazyChaz ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. haha! po prostu wiedziałam, że wrzucisz do tego Gunsów! Kocham to opowiadanie!

    PS. informuję o kolejnym dzisiejszym rozdziale ale tym razem nieco innym :)

    PS2. Twój Chester jest nieziemski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tak sobie pomyślałam, kto mógłby być jej ojcem, to pierwsze skojarzenie... Axl XD Więc tak napisałam. Ale za dużo Gunsów tutaj nie będzie.

      Usuń
  3. COOOOOOO?! AXL JEST JEJ OJCEM?! Na nić Ariadny, co tu się porobiło...
    Rozdział jest tak boski, Chester jest jeszcze bardziej boski, twój styl pisania jest najbościejszy i wgl kocham to opowiadanie <333
    Dodaj szybciuteńko nowy rozdział, bo jestem taka spragniona historii Mii (tak to się odmienia? XD) i Chestera, że zaraz też wyrwę nogę od stołu i sobie rozwalę drzwi XDD
    A Chester to najukochańszy miś na ziemi <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie mogę!
    Chester jest przesłodki, a styl jest boski!
    Tylko nie rozumiem jednego: czemu wrzuciłaś tu Guns N' Roses. Przyznaję, spodziewałam się fan fiction o LP, a tu niezłe zaskoczenie.
    Czekam na więcej i proszę, informuj mnie, ok?
    http://little-things-from-the-notebook.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest i będzie fan fiction o LP. Axl Rose tak tylko wpadł mi do głowy. Nie pojawi się zbyt często. Inny Gunsi tym bardziej :)

      Usuń
  5. aaaw, Chester jest absolutnie genialny! kochany słodziak :3 mam nadzieję, że pomiędzy nim a dziewczyną ułoży się wszystko dobrze, bo, jak widać, mają się ku sobie ; ) jestem ciekawa, jakim cudem ten człowiek podawał się za jej ojca i co wyniknie z wokalistą Gunsów ;p nie wiem, czy już pisałam, ale podoba mi się Twój styl ; )

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa...
    1. Jestem zachwycona, że mogę czytać coś nowego i TWOJEGO, bo ty woesz jak kocham twoją tworczość.
    2. SKAD JA KUCHWA WIEDZIAŁAM, ZE TU BEDZIE COŚ, CHOCIAŻ JEDEN FAKT Z GUNSAMI? <3

    OdpowiedzUsuń
  7. fajny blog będę tu wpadać ;D tylko błagam Cię, nie pisz tą pogrubioną czcionką, plisss xd
    zapraszam też do mnie in-pieces.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie taka czcionka jest po prostu wygodniejsza, bo widzę, co napisałam bez okularów, ale luz mogę zmienić ;)

      Usuń