- Zabieram cię do siebie
- Ja nie mogę tyle…
- Masz siłę jeszcze dyskutować? No dalej, idziemy po moje
auto na parking przy klinice – wstałam, zataczając się lekko. Wyszliśmy przed
budynek. Zadrżałam z zimna. Mimo, że w Kalifornii zawsze jest ciepło, to mamy w
końcu środek nocy.
- Masz – okrył mnie swoją lekką, skórzaną kurtką.
Intensywnie pachniała jakimiś męskimi perfumami.
- Jesteś już pewnie bardzo zmęczona – stwierdził.
- A ty nie? Dnia w areszcie chyba nie można zaliczyć do
miłych.
- Wszystko ma swoje zalety
- Jakie optymistyczne nastawienie, panie Bennington. To
jakaś nowość – milczeliśmy – Dlaczego ci zależy? – odezwałam się, gdy byliśmy
już przy aucie.
- Po prostu wiem, że powinienem…
- Niczego nie musisz, a już na pewno nie powinieneś…
- Ale ja chcę ci pomagać! Czuję, że… jesteś mi bliska… -
zawahał się - Jesteś jak siostra
- Chester… znamy się tak krótko…
- Dlatego tym bardziej ufam temu, co czuję – wyjaśnił i
odpalił silnik
- Idź położyć się na górę. Ja zaraz przyjdę – zrobiłam tak,
jak kazał. Zdziwiło mnie zapalone światło w sypialni, ale być może zostawił je
jeszcze wczoraj. Położyłam się na łóżku w pokoju dla gości. Nie miałam niczego
na przebranie toteż przykryłam się samym kocem.
- Samantha? Co tu do cholery robisz?! - usłyszałam głos Chestera.
- Szukam tylko kilku ważnych dokumentów i już mnie nie ma.
Pamiętaj, nie licz na to, że zobaczysz dzieci! Ostrzegałam, żebyś się ze mną
nie rozwodził! Zabiorę ci wszystko, co dla ciebie najcenniejsze! – krzyczała
- Wynoś się stąd! Dalej zabieraj te kurewskie świstki i
wypad! – takiego go jeszcze nie miałam okazji poznać.
- Idź, bo w drugim pokoju czeka na ciebie dziwka. Dobrze, że
chociaż masz szacunek do siebie i nie pieprzysz się z byle kim w swoim łóżku – wydaje
mi się, że pomiędzy nimi wywiązała się lekka szamotanina. Kilka sekund później
w domu rozniósł się trzask drzwi frontowych. W sąsiednim pokoju usłyszałam hasłas.
Ktoś tłukł wszystko ,co wpadło mu w ręce. Bałam się. Było tak, jak wczoraj. Ta
sama pora dnia. Te same dźwięki. Wiedziałam jednak, że to nie mój ojciec. Te
jedyną osobą, która mogła by zrobić coś takiego był Chester. Wzięłam głęboki
oddech i starając się zapanować nad strachem, wstałam z łóżka i poszłam w
stronę jego sypialni. A jeśli rzuci mi czymś w głowę? Ehhh moje czarne scenariusze.
Wszystko będzie w porządku. Uchyliłam drzwi. Kilka centymetrów obok mojego ucha
przeleciał jakiś ciężki przedmiot. Chyba wazon, bo roztrzaskał się na ścianie.
- Chester! – zawołałam. Obrócił się gwałtownie. Był
wściekły, rozgoryczony, ale jednocześnie zmęczony i pokonany. Dorwał szufladę i
wyrzucał z niej wszystko, jak popadnie. Skarpety, zdjęcia, perfumy, kartki.
Dobiegłam do niego i złapałam go za nadgarstki. Wiedziałam, że nie powstrzymam
go, jeśli będzie chciał zdemolować cały dom, ale dam mu tym gestem do zrozumienia,
że ma przestać.
- Chester stop! – rzuciłam spokojnie. Wewnątrz jednak
dygotałam ze strachu. Spojrzał na mnie,
jakby chciał powiedzieć: ”Jak śmiesz mnie dotykać?!”. Nie zraziłam się, tylko
wzmocniłam uścisk. Przez jego twarz
przemknął ból, przerażenie, wściekłość i rozpacz. Opadł na kolana, zakrywając
twarz dłońmi. Nie za bardzo wiedziałam co zrobić. Najłatwiej byłoby uklęknąć
przed nim i po prostu go objąć. Tak też zrobiłam. To dziwne, że pogodny, opiekuńczy, dobry i ciepły
facet w jednym momencie stał się swoim zaprzeczeniem. Wtula się teraz mokrą od
łez twarzą w moją szyję.
- Spójrz na mnie – szepnęłam mu do ucha. Podniosłam jego
głowę i zetknęłam nasze czoła – Co się
stało? – zapytałam spokojnie.
- Chce mi się spać – odpowiedział – Muszę iść spać – osunął
się na moje kolana. Nie za bardzo wiedziałam, co się dzieje. Po prostu przy nim
zostałam. Położyłam się obok, na podłodze, wśród setek rozrzuconych
rzeczy.
Twardo i nieprzyjemnie, ale tak powinno był. To przecież
podłoga. Rozejrzałam się wokół. Wszystko co wydarzyło się wczoraj, łącznie z
siewnymi, błąkającymi się po mojej głowie myślami powróciło. Chwila, ale gdzie
jest Chester. Usiadłam. Wszystko bolało mnie jeszcze bardziej. Kolejny ruch.
Już stoję. Znalazłam go na tarasie. Siedział na schodach paląc papierosa. Jeden
za drugim.
- Nie powinnaś zobaczyć tego wszystkiego
- Dlaczego? – zapytałam.
- Bo zobaczyłaś moje prawdziwe oblicze – odpowiedział bardzo
poważny, mrocznym tonem.
- Ale ja nie chcę znać wyimaginowanego Chestera. To do
niczego nie prowadzi.
- Chcesz wiedzieć, jaki jestem? Proszę bardzo. Jako dziecko
byłem molestowany, potem wciągnęły mnie narkotyki, wyleciałem ze szkoły, wpadłem
do paki, nadużywam alkoholu. Zajebiście, prawda? Na pewno marzyłaś o poznaniu
kogoś takiego! Jestem wymarzonym
księciem na pieprzonym białym koniu – kolejny papieros.
- Chester…
- Tylko mi nie współczuj! Nie mów, że będzie dobrze, bo nie
ma na to szans. Wiesz, jakie są trzy rzeczy, które udało mi się dobrze zrobić?
Moje dzieci – odpowiedział – Z tego jestem naprawdę dumny. Teraz nie będę miał
z nimi kontaktu. Nie będę mógł się z nimi spotykać, rozmawiać, bawić. Dlaczego
muszę tak cierpieć?! Co ja zrobiłem takiego strasznego w poprzednim wcieleniu,
że od samego początku mam pod górkę – położył głowę na moim ramieniu
- Wiem, że jesteś ciepłym i dobrym człowiekiem. Masz
wspaniałe dzieci, zespół i przyjaciół…
- Co nie zmienia faktu, że jestem gnojem, idiotą i właśnie
rozwodzę się z żoną po 9 latach małżeństwa – tym ostatnim nie co mnie zaskoczył
– Musisz już iść, Mia. Dla swojego dobra. Proszę, idź stąd! – irytował się
coraz bardziej. Nie miałam zamiaru z nim walczyć. Wstałam z betonowych schodków
i wyszłam głównymi drzwiami, przechodząc przez salon i kuchnię. Wracałam
pieszo.
Z jednych problemów wchodziłam w drugie. Stanęłam przed pozornie idealnym domem. Zastanawiałam się,
co powinnam teraz zrobić. Chyba potrzebuję porady prawnika. Przebrnęłam przez
zdemolowany salon i chwyciłam za telefon, szukając jednocześnie w książce
telefonicznej numeru do jakiejś niezbyt drogiej kancelarii adwokackiej.
Skorzystałam z porady telefonicznej. Miałam ogromne szczęście, ponieważ w tym
dniu, adwokat udzielał darmowych porad. Powiedział mi, że mogę spokojnie
wymeldować mojego OJCZYMA z domu, który pełnoprawnie należy się mnie (tak
zostało zapisane w testamencie mamy). Pojechałam jak najszybciej do urzędu.
Sprawy papierkowe zajmują zwykle mnóstwo czasu. Mamy godzinę 10. Oby tylko udało
mi się załatwić wszystko przed zamknięciem.
Przed 16 podjechałam pod budynek wytwórni. Wątpiłam w to, że
spotkam tam Chestera. Za to bardzo chciałam zobaczyć się z Mikem. Miałam drobne problemy, by dostać się do budynku,
ale po telefonie ochroniarza do Shinody, zostałam wpuszczona na jego teren.
- Mike, mogę z tobą chwilę porozmawiać? – wpadłam zasapana
do studia.
- Cześć Myiu – zawsze zwraca się do mnie tą, oryginalną,
formą mojego imienia – Możesz mi powiedzieć, co się dzieje z Chesterem. Od
dwóch dni nie mieliśmy z nim kontaktu. Dzwoniłem, ale nie odbiera
- Ja właśnie w tej sprawie – opowiedziałam mu po krótce, co
się wydarzyło – Wyprosił mnie z domu, jeśli mam być szczera, dlatego bardzo się
o niego martwię. Zwłaszcza po tym, co zaprezentował wczoraj w nocy. Nie dość,
że przeszłam takie coś dwie noce temu, to jeszcze dzisiaj…
- Jak to? – zapytał. W swojej relacji ominęłam kilka faktów.
- Długo by opowiadać Mike…
- Ale ja mam czas – usiadł na wielkiej, skórzanej kanapie w
pokoju zen. Starałam się opowiedzieć mu
wszystko, omijając kilka najgorszych momentów.
- Tak mi przykro… o niczym nie wiedziałem
- Jak miałeś wiedzieć, Mike? Wracając do tematu: musisz
skontaktować się z Chesterem. W momencie, kiedy wykrzyczał do mnie te wszystkie
rzeczy, poczułam, jak odsuwa się ode mnie. Nie będzie chciał ze mną rozmawiać.
Zresztą powinniśmy odpocząć od siebie i nie przysparzać sobie nowych kłopotów.
Muszę posprzątać i odmalować dom. To zajmie mi mnóstwo czasu. Chyba wezmę sobie
urlop na żądanie…
- Dobra… pojadę do niego i postaram się jakoś dotrzeć
- Rozumiem. Dzięki Mike – uścisnęliśmy się po przyjacielsku –
Do zobaczenia. Może niekoniecznie w takich okolicznościach.
No, Czesio pokazał swoje prawdziwe "ja", ale mam nadzieję, że pokona swoje słabości :3 Trzymam za niego kciuki!
OdpowiedzUsuńFajnie, tylko szkoda, że to wyglądało tak, jakby dla Mii to miała być "powtórka z rozrywki". Poproszę więcej!
OdpowiedzUsuńcieszę się, że Chester nie ukrywał przed Myią (nie wiem, czy dobrze odmieniam) swojej przeszłości, bo mogłoby to wnieść nieprzyjemne konsekwencje. fajnie opisane. na pewno teraz będzie ciężko się z nim uporać, ale mam nadzieję, że dadzą sobie z tym radę. Samantha mnie wkurza. czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńa tak pomyślałam, że sobie zajrzę chociaż przy takim nawale blogów nie sądziłam, że znajdziesz czas na nowy rozdział, a tu taka niespodzianka! Zdecydowanie możesz mnie tak częściej zaskakiwać c:
OdpowiedzUsuńTrochę się wszystko skomplikowało. Co dziwne lubię Samanthę (może dlatego, że jest brzydka więc Chester musiał ją naprawdę kochać, poza tym w jakimś tam wywiadyd mówił, że jedyną rzeczą której żałuje jest właśnie rozwód z nią, ponieważ teraz się świetnie dogadują i są przyjaciółmi no i nie ukrywajmy - nienawidzę Talindy)
Cieszę się, że Myiu może wyrzucić 'ojca' na śmietnik. Dupek z niego!
Chester palący papierosy to jedna z tych 'wizji' które uwielbiam.
Pozdrawiam i życzę weny.
Skaltka
Informuję o nowym rozdziale ;)
OdpowiedzUsuńwww.chesterjaireszta.blox.pl
Nowy, zapraszam!
OdpowiedzUsuń