Wróciłam do domu. Było względnie wcześnie. Włączyłam radio i
zabrałam się za sprzątanie. Wyrzuciłam wszystkie zniszczone i połamane
przedmioty. Naprawdę nie chciałam wchodzić do swojego pokoju. Bałam się
zobaczyć ten obrazek. Przekroczyłam jego próg i bardzo powoli otworzyłam oczy.
Większość przedmiotów, płyt, pamiątek była zniszczona, meble połamane, a
podłogę przykrywała warstwa pierza z poduszek. Nawet gitara, którą chowałam
przed ojcem pod łóżkiem leżała w kawałkach na samym środku. Płakałam, ale
niezbyt wiele. Zapakowałam wszystko w worki na śmieci, wybierając spośród szczątek, to co można było naprawić.
Wystarczy. Zasnęłam na kanapie w salonie.
Pierwsza w nocy. Telefon. Mam to gdzieś.
Przykryłam głowę poduszką. A jeśli to coś ważnego? Niechętnie podniosłam się z
posłania i przeszłam na bosaka przez pokój, dostając się do torebki.
- Halo?
- Cześć Myiu - to był Mike
- Czy wiesz, że niektórzy ludzie o tej porze śpią?
- Sorry, ale to nie mogło czekać. Słuchaj, byłem u Chestera,
ale z nim w ogóle nie można gadać. Jest pijany i agresywny. Widziałem go
takiego kilka razy, ale to przeszłość. Nie mam pojęcia, dlaczego znowu taki się
stał.
- Sądziłam, że jakoś do niego dotrzesz
- Wyrzucił mnie z domu. Pojutrze mamy koncert w Nowym Jorku.
Mam nadzieję, że to chwilowe i jakoś się ogranie do tego czasu. Spróbuj jeszcze
raz z nim pogadać.
- Mike, co ja mogłabym… Auć – syknęłam
- Co się stało?
- Weszłam w kawałek szkła. Nic mi nie jest – dokuśtykałam do
fotela, po czym wyciągnęłam mały odłamek butelki.
- Może pomóc ci w ogarnięciu tego wszystkiego? –
zaproponował.
- Powoli dam sobie radę
- Wiesz, jak byśmy wpadli tam do ciebie w sześciu chłopa,
to bardzo szybko udałoby się doprowadzić to do dobrego stanu.
- Dobra… zastanowię się. Z drugiej strony przydałby mi się
ktoś z was jutro do południa. Jadę po
farby i takie tam… Nie znam się na tym – przyznałam
- Nie ma sprawy. To o której mam być u ciebie?
- Mike, ty masz swoje sprawy i Annę. ..
- Ponawiam pytanie, o której? – westchnęłam
- Może być o 11?
- To do zobaczenia i śpij dobrze
- Nawzajem - weszłam
pod koc i nawet nie wiem kiedy zasnęłam, z komórką w dłoni.
- Rozumiem, że chciałabyś ten odcień, ale to nie jest farba
wodna, tylko olejna
- Co za różnica – wzruszyłam ramionami.
- Oj Myiu…
- Dobra, bierz jaki kolor chcesz. Ja nie mam pomysłu, jak to
ma wyglądać.
- Weź białą i turkusową farbę do sypialni, jasną zieleń do
salonu i morelę do kuchni. Do tego kilka puszek akrylowej śnieżki do okien i ten
ciemny brąz do drzwi. Jeszcze komplet pędzli, wałek i możemy iść do kasy
- Kurde, co ja bym bez ciebie zrobiła…
- Pomalowałabyś sufit farbą olejną. Zdarza się –
zachichotał – Zastanowiłaś się nad tym, czy pozwolisz nam sobie pomóc?
- Naprawdę macie czas i chęci? Czuję się głupio…
- Jesteś naszą przyjaciółką. Jasne, że tak. Tylko zabierzemy
się za w weekend, kiedy wrócimy z Chicago
- Zadzwonisz do Chestera?
- Dam mu jeszcze chwilę
- Jak uważasz.
- Myiu? Nie pojawił się na lotnisku
- Kto? – zostałam wyrwała ze smacznego snu w czwartek rano.
- No Chazz!
- Kontaktowałeś się z nim?
- Nie odbiera. Słuchaj nie mogę do niego teraz pojechać.
Jeśli nie pojawię się z zespołem w NY, a jutro w Chicago zapłacimy spora karę.
- Ja do niego pojadę – zaproponowałam – Sprawdzę co się
dzieje
- Naprawdę? Kurde dzięki
- Dobra Mike. Zadzwonię, jak się czegoś dowiem. Pa
Zapukałam w drzwi Benningtona. Cisza. Nie zareagował nawet
na dzwonek. Zajrzałam do ogrodu i weszłam przez otwarte na oścież tylne drzwi.
W salonie leżało kilka butelek, a na schodach brudne ubrania. Wdrapałam się na
górę. W sypialni nadal panował bałagan. Zmieniło się tylko to, że wszystkie
przedmioty z łóżka zgarnięto na podłogę, a na samym środku leżał Chester z
butelką w dłoni.
- Chester? – szepnęłam. Powoli podeszłam do łóżka i
nachyliłam się nad jego twarzą. Można było upić się samym jego oddechem. Nie budziłam go. Nie miało to najmniejszego
sensu. Nie byłby w stanie ze mną rozmawiać.
Usiadłam na podłodze, opierając się plecami o ramę łóżka. Chwyciłam
pierwszą, lepszą gazetę. Jakoś musiałam zabić czas. Zdążyłam przejrzeć 31 stron. Chłopak poruszył
się nieznacznie i kilkakrotnie zakaszlał.
- Mia? – chyba zaschło mu w gardle. Taki miał przynajmniej
głos.
- Nooo – odłożyłam brukowiec i odwróciłam się twarzą w jego
stronę
- Co ty tu…?
- Przyszłam sprawdzić, czy żyjesz. Mike martwi się o ciebie,
ja zresztą też
- Jest w porządku – odpowiedział krótko
- Właśnie widzę
- Wszystko znowu się spierdoliło to chcesz usłyszeć?
Wróciłem do punktu wyjścia. Wróciłem do czasów, zanim poznałem Samantę.
- Jeżeli nie weźmiesz się w garść, to tak się stanie.
Jeszcze nic nie jest stracone. Dzieci mogą być twoje, cały czas masz zespół i
wspaniałych przyjaciół, na których możesz polegać.
- To dlaczego ich tu teraz nie ma
- Dzwonili. Nie mogli przyjechać, bo w przeciwieństwie od
ciebie nie zapomnieli o wyjeździe do Nowego Jorku
- O cholera! – zaklął pod nosem
- Zgadzam się. Posłuchaj, Mike może pojawić się na
konferencji sam, ale na koncercie nie da rady cię zastąpić
- Po co?
- W imię tego, na co pracowałeś przez tyle lat. Dalej ruszaj
się. Ja też musiałam wrócić do normalności. Wstawaj! – niechętnie usiadł łapiąc się za
obolałą głowę
- Kac morderca – zachichotałam – Idź pod prysznic.
W czasie,
gdy Chester siedział na górze w łazience, ja przygotowałam mu coś, po czym od
razu poczuje się lepiej.
- Masz i wypij – wręczyłam mu kubek z ‘lekarstwem’.
Przyjrzał mi się podejrzliwie, po czym wypił połowę i trzymają rękę na ustach pobiegł
na górę. Stałam pod drzwiami łazienki starając się nie zwracać uwagi na różne
dziwne dźwięki z niej dochodzące.
- Żyjesz?
- Kurwa – czyli jednak tak. Wyszedł po kilku minutach blady.
- Głowa boli?
- Nie – zdziwił się – Co do było?
- Kawa z cytryną
- Skąd taki pomysł?
- Mam za sobą… trochę doświadczenia w tych sprawach –
zaśmiałam się na samą myśl cotygodniowych imprez w klasie maturalnej, gdzie w
przeciągu pół godziny trzeba było stanąć na nogi po całonocnej libacji.
- Nie wnikam
- Czyli od dziś walczysz, tak? – spojrzałam mu w oczy.
Przytaknął – Dobra, zbieraj się. Musisz zdążyć na kolejny samolot. –
odetchnęłam mając nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.
Nie bardzo ogarniam co się stało... czyli ojciac Mij siedzi w pierdlu, chester się rozwodzi i będzie walczył o dzieci, i oboje zaczynają od nowa taa? COŚ WISI W POWIETRZU XD
OdpowiedzUsuńkawa z cyrtyną? skąd ten pomysł? XD
Wszystko się wyjaśni ;) Kawa z cytryną to pomysł moich kolegów po sylwestrze. Tak wyczytali w necie. Wszyscy to zwymiotowali, ale ból głowy minął XD
UsuńOj wisi, zgadzam się z Clarissą. Wow.
OdpowiedzUsuńA to z koncertami... LP bez Chestera to nie LP.
Czekam na więcej, bo podświadomie czuję, że szykuje się niezły romans.
No Chazz leci teraz do chłopaków, więc z koncertami jest ok ;)
UsuńNoo szykuje się romans, ale chyba nie taki o jakim myślisz :P
Bennoda? Chyba nie... Prędzej stawiałabym na Myiu i Chazziego.
UsuńBennoda niee :P Myiu i Chazzy, prawdopodobne... Ale tak samo jak inny związek :)
UsuńMyiu i Mike? Ploosiee, zrób wojnę o nią! Chester vs. Mike :DD
OdpowiedzUsuńRozdział za krótkiii, czekanie to dla mnie mordęga :c a zwłaszcza czekanie na twoje rozdziały <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Twoje rozdziały od początku i bardzo mi się podoba Twój blog, zaliczam do ulubionych i będę tu zaglądać często!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział - oby szybko :*
aa, i u mnie nowy rozdział ;)zapraszam!
OdpowiedzUsuńhttp://love-heals-all-wounds.blogspot.it/