sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 8



 Kończę ferie. Następny rozdział dopiero za tydzień.
***
Obudziłam się w łóżku. Chwila moment, czy ja czasem jeszcze minutę temu nie irytowałam się na zbyt długie napisy końcowe filmu? Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nikogo po za mną tu nie było. Ach no tak, Chester wczoraj przyszedł. Nie powinnam pić czerwonego wina. Nic nie wywołuje u mnie takiego bólu głowy.  Zawsze źle się po nim czuję. Niechętnie wsunęłam nogi w swoje puchate papcie – buldogi i zeszłam na parter. Założę się, że wyglądam koszmarnie. Wyciągnęłam z lodówki butelkę zimnej wody. Upiłam kilka łyków i przyłożyłam ją do czoła. Wygląda na to, że Bennington u mnie nocował. Śpi na siedząco, wciśnięty w wąski fotel, a okulary śmiesznie obsunęły mu się na czubek nosa. Z mojej perspektywy wyglądało to dość komicznie, natomiast z pewnością nie będzie mu do śmiechu, gdy obudzi się cały zesztywniały i obolały. Włączyłam ekspres do kawy. Dochodziła 5 rano. Miałam godzinę na to, by doprowadzić się do porządku. Po pierwsze prysznic. Po drugie względnie wysuszone włosy. Po trzecie świeże ciuchu. Teraz mogę iść do ludzi.
- Chesteeeer – zawołałam melodyjnie, starając się brzmieć, jak najbardziej delikatnie – Pobudka – nawet nie zareagował – Muszę iść do pracy… Chester – poruszył się nieznacznie i otworzył zaspane oczy.
- Co? Jakiej pracy? – najwyraźniej nie zbyt kontaktował z rzeczywistością.
- No do supermarketu. Wiesz w ogóle gdzie jesteś? U mnie w domu. Zostawiłabym ci klucze, ale nie chcę, żebyś tak tu niewygodnie spał. Weź chociaż na kanapę się połóż.
- Ja zaraz pojadę do domu – poprawił okulary i wstał lekko się chwiejąc.
- Na pewno! Uważaj, bo ci pozwolę. Siadaj, weź sobie prysznic, czy co tam robisz z rana, wypij kawę. Zostawię ci klucze, a potem najwyżej podjadę po nie do studia
- Jasne, dobra… dzięki – mamrotał coś jeszcze, ale nie zrozumiałam.
- Pa, Chazz

Dziwne spojrzenia, szepty i komentarze. Nie czułam się dobrze siedząc na kasie. Miarka przegięła się w momencie, kiedy jedna z kobiet, robiąca zakupy zapytała się mnie, czy mój bogaty partner karze mi pracować, bym mogła korzystać z jego pieniędzy. Piękna teoria. Szkoda, że nieprawdziwa. Przeszłam na halę i zajęłam się układaniem towaru. Zaszyta pomiędzy stertami ręczników papierowych, a papierem toaletowym, czułam się, jak ninja. Nikt normalny przecież nie uciąłby sobie ze mną pogawędki, trzymając w dłoni worek z szarym papierem, a już z pewnością nie takie wścibskie paniusie.
- Pracownik o numerze 48 proszony jest do biura administracji – rozległo się w głośnikach, z których na co dzień płynęła mdliście słodka melodia, wpływająca na podświadomość klientów i powodująca, że każdy wychodził stąd z przynajmniej jedną niepotrzebną rzeczą. Udałam się tam, gdzie mnie proszono. Zapukałam kilkakrotnie i weszłam do środka. Kierownik była kobietą. Wypacykowaną, wymalowaną lalą, która denerwowała mnie na każdym kroku. Starała się dopiec mi, jak najbardziej się dało, tylko dlatego, że wolałam wyciągnięty, brązowy sweter, od białych legginsów i przykrótkawej, różowej koszulki z cekinami. Inaczej mówiąc, nie jestem jej wierną i służalczą kopią w stylu: ”Tak, Dorothy”, „ Oczywiście, Dorothy”, „Zaraz to zrobię,  Dorothy”.
- Pani Miyo – nie dość, że w dziwny i obrzydliwy sposób przekręca moje imię to jeszcze dziwnie je odmienia. Zwrot ‘Pani’ był kolejną rzeczą, która nie za bardzo mi się spodobała – Po krótkiej namowie z personelem stwierdziliśmy, że dopóki klienci naszego sklepu nie zapomną o tej informacji, która pojawiła się niedawno w mediach, dostanie pani trzytygodniowy urlop.
- Słucham? – byłam tym faktem tak zaskoczona, że nie potrafiłam skupić się na tym, co dalej do mnie mówiła
- (…) Ucierpi na tym renoma sklepu (…) Chyba sama pani rozumie – oczywiście, że chcesz się mnie pozbyć i ci się to kurwa udało!
- Jasne. Mam rozumieć, że to będzie bezpłatny urlop.
- Naturalnie. Zresztą nie widzę w tym większego problemu. Jestem pewna, że pani… chłopak wspomoże panią finansowo
- Moje prywatne życie nie ma nic wspólnego z pracą. O ile mi wiadomo, gazeta wydała oficjalne sprostowanie na ten temat.
- W każdej plotce jest ziarnko prawdy… - szepnęła pod nosem
- Suka – odpowiedziałam równie cicho i wyszłam. Miałam ochotę trzasnąć drzwiami tak mocno, by wyleciały z futryny, tymczasem przymknęłam je zadziwiająco cicho. Dokończyłam swoją zmianę i zmęczona, wściekłą, podirytowana wsiadłam do taksówki, która zawiozła mnie do Linkinowego studia.
- Kogo my tu mamy – jako pierwszy zauważył mnie Phoenix
- Mia! – szczerze ucieszył się Brad. Mike i Chester siedzieli przy komputerze i rejestrowali perkusję Roba.
- Hej, ale miałam popieprzony dzień. Jest tu coś mocniejszego? – wszyscy spojrzeli na mnie dziwnie. Nie za bardzo wiedziałam, o co  chodzi
- Chester ogranicza, więc… - wyjaśnił Joe
- Ale... – chciałam zapytać, dlaczego w takim razie wczoraj wieczorem pił u mnie wino, ale chłopak zdecydowanie pokazał mi gestem, żebym to przemilczała.
- Opowiedz, co się stało, to ci ulży – zachęcił mnie. Usiadłam obok Brada
- Jestem na przymusowym, trzytygodniowym, bezpłatnym urlopie. Super, prawda?
- Czemu? – nawet wciągnięty w wir pracy Mike zechciał się odezwać.
- Narażam reputację sklepu. Siedziałam na kasie i  tylko dzisiaj kilkoro klientów posłało w moją stronę głupie docinki i komentarze
- Co? Czemu?! – oburzyli się jednocześnie Shinoda i Chester
- Przez ten artykuł w gazecie
- Jak chcesz to mogę skoczyć ci po piwo – zaproponował Joe
- Nie, no co ty!
- I tak idę po coś do jedzenia
- A mogłabym przejść się z tobą. Też chętnie coś bym sobie zamówiła
- Oczywiście, że tak – Hahn wstał na równe nogi. Wyszliśmy ze studia.
- Jak tam noc z Chesterem? – poruszył zabawnie brwiami, więc zamiast oburzenia, jak to w zwyczaju miałam, wybuchłam niekontrolowanym śmiechem
- Nic się takiego nie działo. Płakałam przy Edwardzie Nożycorękim, a Bennington dzielnie dotrzymywał mi towarzystwa.
- I dlatego przyszedł dziś rano taki zmęczony? – wścibskość Mr Hahna nie zna granic!
- Spał na fotelu, TATO! – wytknęłam język, kiedy chłopak próbował mnie dogonić i odwdzięczyć się za tego ‘tatę’ – Dobra, to gdzie idziemy?
- Tu, do tego baru. Po co wychodzić gdzieś dalej?
- Oczywiście, Panie Wygodnicki – Dla chłopaków pobrał, jakieś zestawy, cheeseburgery i masę coli. Sama wzięłam hamburgera z dużą ilością surówki i mlecznego shake’a. Wróciliśmy na górę, ale nikogo oprócz Roba tu nie było.
- Gdzie nasza Trójca Nie święta? – odezwał się Joe
- A nie wiem poszli gdzieś. Powiedzieli, że mają jakąś ważną, pilną sprawę do załatwienia i niedługo wrócą. Macie żarcie!!! – wyrwał Joe’mu dwa zestawy. Musiałam strzelić dziwną i oryginalną minę, bo dodał po chwili – No co. Mike głodził mnie, dopóki nie wymyśliłem odpowiedniej partii bębnów
- Faktycznie, biedactwo – skomentował Joe, siadając  przy biurku i opierając nogi o konsolę
- Nie poprzestawiasz im przepadkiem czegoś?
- Mike, wie, że ma do czynienia ze zwierzętami i dlatego zamontował z tyłu blokadę.
- Dom waryjatów
- Ma się rozumieć, Maleńka – wydukał pomiędzy kolejnymi kęsami Rob.
- Tylko nie Maleńka, jasne? – zaśmiał się i wstał. Musiałam porządnie zadrzeć głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- No dobra, tylko już się nie odzywaj, bo zaraz wypadnie ci z ust cebula. Prosto w moje włosy – odsunęłam się na bok i popiłam swojego hamburgera.
- Jak ty tak możesz? Mieszać Hamburgera z shake’m? Blee – skomentował. Przecież nie ma w tym nic niezwykłego?!
- On już tak ma – mrugnął do mnie Joe – A pączki najchętniej jadłby nożem i widelcem, żeby nie pobrudzić sobie palców – zakrztusiłam się właśnie moim mlecznym napojem
- Litości – wydukałam pomiędzy atakami kaszlu.
- A jej co się stało? – w pomieszczeniu pojawił się Brad
- Rob
- Co Rob? – wszedł w rozmowę Mike – Jedzenie! – zaświeciły mu się oczy i zgarnął z blatu ostatniego Cheeseburgera
- A ja? – Chester zrobi smutną minę
- Możesz wziąć połowę mojego. Wzięłam za dużo surówki i już nie dam rady
- Ratujesz mi życie – cmoknął mnie w policzek.
- Wydaje mi się, że w mojej lodówce rano było dosyć jedzenia
- Brzydko jest objadać gospodarzy
- Wy macie specjalne pozwolenie – zaśmiałam się głośno. Dzięki nim mój dom nie przypomina już ruiny
- Uważaj kobieto, co mówisz. To być nieobliczalne kanibale. Oni zeżreć twoją lodówkę i każde żywe stworzenie w twoim domu.
- Gdzie byliście? – zapytał Joe
 -Musieliśmy załatwić pewną sprawę
- Pewnie ma to związek z Mią – zażartował Joe, jednak chłopaki porozumieli się między sobą wzrokiem – Serio? – klasnął w dłonie - Jestem jasnowidzem! Huh Zawsze wam o tym mówiłem, a nikt mi nie wierzył! – cieszył się, jak dziecko
- Co zrobiliście? – zapytałam całkiem poważnie. Nikt mi nie odpowiedział – Brad! Co ukrywacie? – wiedziałam, że tylko on z ich trójki będzie w stanie się wyłamać.
- No bo… ta twoja szefowa
- Co?
- Zamknij się! – wydusił przez zęby Chester.
- Spotkaliście się z moją kierowniczką?!
- Przemówiliśmy jej co nie co na temat tych plotek
- Teraz na pewno w to nie uwierzy! – rzuciłam z sarkazmem – Może wy nie przejmujecie się taką sprawę, jak pieniądze, ale to jest moje JEDYNE źródło dochodu!
- Tym bym się akurat najmniej martwił – rzucił Mike – Baba jest ewidentnie źle, w stosunku do ciebie, nastawiona!  Jest tak głupia… chociaż nie, tak pusta, że nie idzie się z nią dogadać po ludzku! Jak ty z nią tam wytrzymywałaś?
- Wytrzymywałam?
- No bo chyba nie będziesz musiała tam wracać. Laska nieźle się wkurzyła i… - starał się wyjaśnić wszystko Brad.
- Zwolniła mnie?!
- Na to wygląda – mruknął Mike
- Jaja sobie robicie, prawda?! Kurwa! – zerwałam się z miejsca – Wiesz, co Brad? Ciebie jestem w stanie zrozumieć, ale tym dwom matołom nie wybaczę! – rzuciłam i wyszłam, wyżywając się na każdych kolejnych drzwiach, które stanęły mi na drodze.

7 komentarzy:

  1. Ja pierdole, jakie pały... zrobiłam facepalma. XD
    W sumie to za dużo to nie wniósł ten rozdział i zmieniam zdanie w połowie. Ona ma się w nim jeszcze nie zakochać, ale niech będą ze sobą tak na złość wszystkim, o.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona ma się w nim jeszcze nie zakochać, ale mają być ze sobą.... Mam pewien pomysł, ale to dopiero w przyszłym tygodniu, bo teraz znowu szkoła ;_;

      Usuń
  2. Uhh, ja tyż skończyłam ferie :c teraz okres szkolny aż do Wielkanocy :/
    A co do rozdziału: może rzeczywiście dużo nie wniósł, ale śmiałam się do łez. Jakbym widziała siebie z koleżankami z tym jedzeniem XD Uhum, Czesio z Majkiem będą musieli udobruchać ich dziewczynkę :33
    + u mnie nowy rozdział ;D http://love-heals-all-wounds.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, kocham cię za taki rozdział. Zaśmiewałam się do łez, wyobrażając sobie ekipę szalejącą nad jedzeniem.
    A zachowanie chłopaków wobec szefowej Myiu... Chcieli pomóc, ale im chyba troszeczkę nie wyszło. Trójca nie-święta... to przecudowne.
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój blog znalazłam dzisiaj i przeczytałam całego. On jest świetny!! Dzięki temu rozdziałowi spadłam tylko 2 razy z łóżka (ze śmiechu oczywiście). Ja jeszcze wykombinowałam inna teorię. Czyli, że Mia będzie z Mike‘ iem xD. Nie no sorry odwala mi, mam temperaturę i to przez to takie schizowe pomysły xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :) biedna Myia :(

    zapraszam na nowy rozdział www.chesterjaireszta.blox.pl

    OdpowiedzUsuń