Ugh! Doskonale wiem, że Mike, Chester i Brad nie mieli złych intencji, ale może najpierw wypadałoby porozmawiać ze mną? W końcu trochę mnie to dotyczy, prawda? Tymczasem, co ja mam zrobić, huh? Zostałam bez pracy, a więc i bez pieniędzy.
- Mia, zaczekaj! - usłyszałam za sobą głos Chestera.
- Nie mam ochoty! - warknęłam, przyspieszając
- Naprawdę nie chcieliśmy źle! Nie martw się! Z każdej sytuacji jest jakieś wyjście! - krzyczał.
- Z pewnością! Może pójdę błagać tą sukę na kolanach - obróciłam się przez ramię, wchodząc jednocześnie na parking.
- Uważaj!!! - dostrzegłam w jego oczach, które zwykle wyrażają wszystkie emocje, przerażenie. Usłyszałam niesamowity pisk, a następnie coś popchnęło mnie tak, że upadłam na kolana. Nie była to jednak mocna siła. Mocne światła auta, świeciły mi prosto w oczy.
- Boże, Mia, nic ci się nie stało?! - Bennington ukucnął obok mnie.
- Chyba nie - byłam lekko zamroczona. Usiłowałam wstać. Moje nogi były, jak z waty, ale oprócz otarć na kolanach i dłoniach nic mi nie dolegało. Auto zdążyło w porę wyhamować.
- Kobieto, czyś ty oszalałaś?! Pchasz się pod koła auta! - z samochodu wybiegł mężczyzna.
- Mark oszalałeś?! - naskoczył na niego Chester.
- Przestań! Sama nie uważałam. To nie jego wina - oparłam dłonie na klatce piersiowej wokalisty - Mogłabym gdzieś usiąść, Chazzy... chyba źle się... - urwał mi się film.
- Myia? Hej, budzimy się - miałam wrażenie, że śnię. Nie codziennie człowiek budzi się na ulicy, siedząc oparty o maskę auta, prawda? Czułam się dziwnie. Po prostu tego nie ogarniałam.
- Wszystko w pożądku, Mike - razem z Chesterem bacznie mi się przyglądali.
- Masz, napij się wody - któryś z nich podał mi butelkę.
- Naprawdę już całkiem dobrze się czuję! Nie musicie - próbowałam wstać, ale Mike skutecznie mi to uniemożliwiał. - Już jest w porządku - odsunął się. Nareszcie udało mi się wstać.
- Zabiorę ją do siebie - zdeklarował się Bennington.
- Nie ma takiej potrzeby - sprzeciwiłam się
- Dobra, to do zobaczenia później Glue! - pożegnał się Shinoda. Fajnie, że ktoś mnie słucha.
- Chester, naprawdę sama zabiorę się do domu!
- Nie ma mowy. Nie zostawię cię w takim stanie - bez słowa wziął mnie na ręce. Myślałam, że dostanę zawału
- Chester! Natychmiast postaw mnie na Ziemi!
- Ani mi się śni, Księżniczko
- Bardzo śmieszne, ale ja mówię serio!
- Ja też
- Połóż się wygodnie. Za chwilę przyniosę ci coś do picia - zaproponował.
- Czemu po prostu nie zawiozłeś mnie do domu?
- Mogłabyś mnie z premedytacją stamtąd wyrzucić, gdybym był nieznośny, a tak jesteś skazana na moją obecność i opiekę - podsumował i wyszedł. Przyznaję, przez chwilę rozważałam nawet ucieczkę oknem, ale zrezygnowałam ze względu na piekące dłonie.
- Boli? - nie zauważyłam nawet kiedy wrócił.
- Trochę. Do wesela się zagoi - otrzepałam ziarnka piasku - Mogłabym iść na chwilę do łazienki? Umyłabym te ręce i zrobiła coś z dziurawymi spodniami.
- Jasne. Dam ci jakieś dresy - spędziłam 15 minut na denzyfekowaniu małych ranek wodą utlenioną. Wróciłam do sypialni.
- Co za pojebany dzień - Zaklęłam pod nosem.
- Z mojej winy - spuścił wzrok.
- Nieprawda. To nie ty wepchnąłeś mnie pod samochód
- Może nie dosłownie
- Przejmujesz się czymś, na co nie miałeś wpływu. Zastanów się lepiej, co mam teraz zrobić. Mój ojciec jest w pace, prawdziwy pewnie grzeje swój tyłek na Bahamach, mam dom na utrzymaniu i straciłam pracę. W dodatku tydzień temu rozpoczęłam 23 wiosnę i jestem singielką. Zajebiście.
- Może wina?
- Podobno ograniczasz?
- Podobno - upił kilka łyków prosto z butelki.
- W sumie... daj trochę
Kilkanaście łyków później oboje widzieliśmy już świat w nie co kolorowych barwach.
- Dlaczego nie masz faceta? - zapytał Chazzy.
- Nikt nie chce wiązać się z taką idiotką
- W takim razie jesteś najsłodszą i najmądrzejszą idiotką, jaką znam - śmiałam się, jak porąbana - Serio, brałbym cię po pierwszym dniu naszej znajomości
- To co cię jeszcze powstrzymuje? - zaśmiałam mu się prosto w twarz. Nagle spoważniał i momentalnie wpił się w moje usta. Alkohol szybko krążył w moich żyłach, pozbawiając mnie strachu i zdrowego rozsądku. Skupiłam się na jego błyszczących, ciemno brązowych oczach. Zrzuciliśmy wszystko, co znajdowało się na łóżku. Chester popchnął mnie na poduszki. Zanim się obejrzałam, czułam Go głęboko w sobie.
Uniosłam się w rytm jego oddechu. Leżałam na torsie Chestera. Co my zrobiliśmy do cholery! Nie to, że mu się nie podobało. Teraz przynajmniej potrafię nazwać, dlaczego za każdym razem moje serce biło mocniej na jego widok. Czemu jego wzrok powodował, że miękły mi kolana? Idąc więc za swoim sercem, zrujnowałam naszą przyjaźń. Pewnie chciał zapomnieć o rozwodzie.
- Nie śpisz już? - jego głos brzmiał zupełnie inaczej, kiedy moje ucho było przytknięte do jego klatki piersiowej.
- Nie
- Przepraszam - szepnął - Mam cichą nadzieję, że nie żałujesz - ewidentnie był skruszony. Tak przynajmniej to zabrzmiało.
- Niby czemu? Było wspaniale. To ja powinnam przepraszać. To niestosowne... Popełniłam błąd... Wiem, że niczego do mnie nie czujesz. Proszę, po prostu bądźmy dalej przyjaciółmi i ... - zatkał mi usta długim pocałunkiem.
- Nie chcę, żebyśmy byli TYLKO przyjaciółmi! - szepnął w moje wargi - Byłem pijany, lecz nie tak mocno, jak myślisz. Wiedz, że wszystko, co mówiłem... byłem całkowicie tego świadomy
- Jesteś pewny, czy nie chcesz, żeby zrobiło mi się przykro?
- Całkowicie szczery - otulił mnie swoimi ramionami - Żałuje, że nie zwierzyłem ci się wcześniej. Alkohol zawsze bardzo mnie otwierał. Mam tylko nadzieję, że nie zrobiłem niczego wbrew tobie
- No co ty. Było wspaniale, co prawda nie mam porównania, ale...
- Co masz na myśli, mówiąc: " nie mam porównania"? - zacytował.
- Tak się składa, że to był mój pierwszy raz - Zawstydziłam się, a Chester zakrztusił się własna ślina, co jeszcze bardziej mnie skrępowało.
- Serio? Kurde, nie powiedziałbym... Mogłaś mnie jakoś powstrzymać. Nie zrobiłem ci krzywdy?
- Chazzy, przestań! Już mówiłam, co czułam, nie lubię rozmawiać na takie tematy - spłonęłam rumieńcem. Odsunęłam się od niego i zaczęłam ubierać porozrzucane po całym pomieszczeniu swoje ubrania.
- Chyba nigdzie się nie spieszysz? - zachichotał pod nosem.
- Nie, ale powinnam już sobie pójść. Zapewne masz swoje sprawy i obowiązki...
- Przestań i wracaj tu do mnie. Później zjemy śniadanie i pojedziemy do studia. Pomyślimy z chłopakami o jakimś zajęciu dla ciebie.
- To znaczy...? - nie do końca rozumiałam, o co mu chodzi.
- Spieprzyliśmy, więc chcemy to naprawić. Nie zastanawiaj się nad tym. Zobaczymy, czy mój manager wywiązał się ze swoich obowiązków i usunął ze wszystkich portali plotki na twój temat, chodź musisz przyznać, że teraz jest to średnio potrzebne.
- Coś sugerujesz? - weszłam pod ciepłą kołdrę.
- Hm... - przejechał zimnym nosem po mojej szyi - Byłoby milo, gdyby dzisiejsza noc nie była jednorazowym wybrykiem - szepnął mi do ucha.
- Nie ukrywam, że mam podobne zdanie - przyznałam.
- Czemu jesteś taka nieśmiała? - zapytał ze słodkim uśmiechem - Nie chcesz otwarcie mówić o tym, co czujesz?
- To nie tak... faktycznie trochę się krępuję. Byłeś moim najlepszym przyjacielem, a teraz... trochę się pozmieniało.
- Mam nadzieję, że na lepsze
- To chyba oczywiste - kolejny pocałunek.
Ooooo... Czekałam na to, wiesz? W głębi serca czułam, że jednak Mia i Chazzy będą razem. Tylko szkoda, że tak szybko urwałaś, liczę na to, że w kolejnym rozdziale akcja się nieco rozwinie.
OdpowiedzUsuńA za życzenia bardzo dziękuję, takie pudło z Linkinami bardzo by mi się przydało.
No jak ty mnie słuchasz! Powiedziałam "czekaj" i czekasz, napisałam, że już i ich związałaś!! Fajny rozdział, ale moje komentowanie do dupy...
OdpowiedzUsuńFajny rozdział. Fajnie, że Mia i Chez są razem. Życzę weny i przy okazji zapraszam do mnie na XII rozdział: lost-in-your-mistakes.blogspot.com
OdpowiedzUsuńcoooo!? juuuż!? jak to możliwe! a Mike? ojejujejujejuuu, czekałam na to, a jednocześnie nie chciałam, żeby to się stało. Mam nadzieje, że nie będzie tak kolorowo (jaka ja jestem okropna, ledwo stali się parą, a ja już chcę ich kłopotów :c) bo "nie ma ryzyka, nie ma zabawy!" XD
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA DALSZY CIĄG! TAK! :DD
zapraszam na nowe rozdziały i lecę czytać Twój :)
OdpowiedzUsuńJej, świetny *.* Bardzo mi się podobał ten dział, fajnie piszesz. Tylko trochę krótko, czuję niedosyt, ale ja tak zawsze, więc się nie przejmujxD Mam nadzieję, że nie namieszasz nic z MIike'm, bo nie chcemy problemów ;p Życzę weny i czasu na pisanie, czekam na następny i dodaję do obserwowanych :D Przy okazji, jakbyś chciała, to zapraszam do mnie :3 http://walking-dead-there-is-no-retreat.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńnie miałam czasu wtedy skomentować ale... jeju *-* cudo! to było takie naturalne, tak jakby przeznaczenie. Czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńNowy nieco szybciej niż zamierzałam, zapraszam!
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy :) www.chesterjaireszta.blox.pl
OdpowiedzUsuń