niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 10



 Naprawdę szczerze wątpiłam w to, że wyrobię się z rozdziałami na Nightraina i tutaj, ale jednak jestem z kolejną porcją bzdur dla was :)

- Hej Myiu – w studio już od rana siedziało dwóch członków zespołu. Pracoholik Mike i wiecznie rysujący coś Hahn.
- To co dzisiaj robimy? Nagrywamy wokal do What I’ve done?
- Taa – przytaknął Mike. Był nieco… niemrawy? Chesterowi chyba nic nie potrafiło dzisiaj zepsuć humoru. Powiem szczerze, że moje serce radowało się, kiedy widziałam go właśnie takiego. Wszedł do kabiny, zakładając czerwone słuchawki, robiąc jednocześnie ostatnie poprawki w tekście. Usiadłam obok Joego, przyglądając cię ogromnemu pająkowi, którego narysował.
- Nie cierpię pająków – burknęłam z obrzydzeniem.
- To tak, jak Chester – zaśmiał się pod nosem, skupiając na sobie moją uwagę – Sama go zapytaj o, co chodzi.
- Nie wiesz, co się stało Mike’owi? – zapytałam  dość bezpośrednio, lecz na tyle cicho by sam zainteresowany nie domyślił się, że o nim mowa.
- Nie mam pojęcia. Kiedy tu przyszedłem stał przy oknie. Nawet nie zauważył, że tu jestem – podsumował.
- Fuck! – zaklął Shinoda – Chester, mógłbyś zaśpiewać jeszcze raz?
- Serio? Żartujesz sobie?!
- Przecież mówię, że nie! Nie zarejestrowało się! – warknął
- Może dlatego, że szanowny pan Shinoda stroi dzisiaj fochy? – Mike zmroził go spojrzeniem – Dobra – syknął Bennington i zabrał się za utwór od początku. Zaśpiewał swoje i przyszedł do nas, odsłuchując zarejestrowane dźwięki - Spike, o co chodzi? – rzucił Chester.
- Musiało się coś stać?! Niby po czym tak sądzisz?! – zerwał się z krzesła i wyszedł z pomieszczenia zderzając się z Bradem i Phoenixem.
- Co ja takiego powiedziałem? – Na twarzy Chestera malował się lekki szok.
- Idź za nim – syknęłam.
- Skoro wyszedł, to chce być sam…
- Ah… mężczyźni – rzuciłam pod nosem i wyszłam za nim. Osoba, która chce być sama, zwykle najbardziej potrzebuje towarzystwa. Siedział na parapecie, wpatrując się bez celu w jadące ulicą samochody.
- Co się stało? – szepnęłam. Nie odzywał się. Podeszłam bliżej i dotknęłam dłonią jego ramienia. Wzdrygnął się.
- Co ty tu…?
- Stoję w tym miejscu od minuty – spojrzał na moją dłoń, lecz po chwili znów odwrócił  wzrok…
- Anna i ja będziemy mieli dziecko – oznajmił.
- Nie powinieneś się cieszyć?
- Cieszę się… Na swój sposób.
- Więc w czym jest problem? – dopytywałam.
- Ja i Anna… coś się między nami wypaliło… Nie wiem, co mam zrobić. Ten cholerny mętlik w głowie – wczepił palce w swoje włosy – Z jednej strony bardzo chcę mieć rodzinę. Pragnę uczestniczyć w życiu tego dziecka. Z drugiej strony nie chcę skrzywdzić swojej żony dając jej złudne nadzieje na to, że wszystko się między nami ułoży.
- To trudna sytuacja, ale jedno nie wyklucza drugiego. Nikt nie zabroni ci być ojcem – milczeliśmy chwilę – Myślę, że powinieneś porozmawiać z Chesterem. On jest twoim wieloletnim przyjacielem – odetchnął głęboko i poszedł w stronę drzwi wejściowych do studia.

- Rozmawiałeś z Shinodą? – siedzieliśmy z Chazzy’m w aucie.
- Tak. Naprawdę jest w trudnej sytuacji. Moja nie co się od niej różni. To Samantha chciała rozwodu i ograniczyła mi kontakt z dzieciakami, nie odwrotnie. Mike doskonale wie, co może zyskać, a co stracić i naprawdę w tym momencie, nikt nie może pomóc mu lepiej, niż on sam.
- Opowiedz mi o nich – chłopak zerknął na mnie, nie spuszczając wzroku z drogi – O swoich dzieciach.
- Nie myślałem, że będziesz chciała… - napotkał moją naburmuszoną minę – Jamie ma 14 lat, a Draven 4 (Wiem, że Jamie nie jest synem Samanthy, ale to opowiadanie, fikcja, można zmienić, co tylko się chce :P przyp. Aut.). Starszy próbuje swoich sił grając w kosza. Jest całkiem niezły, natomiast młodszy jest moim prywatnym malarzem – zaśmiał się – Myślałem o tym, by zabrać ich na weekend na Florydę, gdy tylko będę mógł się z nimi spotkać. Wiesz, Disneyland, te sprawy…
- Jak długo ich nie widziałeś? Jeśli oczywiście mogę…
- 3 miesiące – odpowiedział krótko, zaciskając mocniej dłonie na kierownicy – Nie licząc oczywiście jednego ze szkolnych meczy.
- Już niedługo… - starałam się go jakoś pocieszyć, chodź nie byłam w tym najlepsza.
- Wiem – uśmiechnął się krzywo.

- Wejdziesz? – zapytałam Benningtona. Opierałam się plecami o drzwi samochodu. Chester trzymał swoje ręce po obu stronach moich bioder.
- W zasadzie mam jeszcze godzinkę zanim przyjedzie gość od basenu.
- Masz basen?
- W drugiej części ogrodu, której jeszcze nie widziałaś. Niedługo ci go pokażę, ale nie jest jeszcze w pełni gotowy – powiedział tajemniczo.
- Okej… - uniosłam lekko kąciki ust. Musnął ustami moje wargi – Chodźmy do domu – szepnęłam, przygryzając płatek jego ucha.
- Trzasnęliśmy wejściowymi drzwiami, aż obrazek wiszący na ściance obok, mocno zadrżał. Po remoncie w całym domu wisiało mnóstwo niezwykłych obrazów, które dostałam w prezencie od Joego, Chestera i Mike’a. Rzuciłam torebkę na szafkę. Razem z Benningtonem zdjęliśmy buty i weszliśmy na górę. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Bardzo szybko znaleźliśmy się w łóżku. Zmysłowe pieszczoty, ciepło ciał , świadomość tego, że jesteśmy tak blisko siebie, bicie naszych serc wypełniające całą sypialnię i niesamowita rozkosz.
Oddychałam ciężko, słysząc szybkie dyszenie Chestera.
- Masz ochotę na powtórkę? – zachichotał.
- A koleś od basenu?
- Poczeka – znowu złączył nasze usta.

Chester  zostawił mnie w łóżku i pojechał do domu. Zdrzemnęłam się, czując na poduszce jego zapach. Ocknęłam się, gdy było już ciemno. Dochodziła 22. Wiedziałam, że tak szybko nie zasnę. Wzięłam  prysznic i zrobiłam sobie herbaty. Zabrałam z kanapy koc i usiadłam na werandzie. Lubiłam to miejsce. Ukrywałam się zawsze za gęstym, zielonym bluszczem, który odgradzał mnie od reszty świata. Gdy byłam małym dzieckiem bawiłam się tu zabawkami, rysowałam lub słuchałam czytanych przez mamę bajek. Wiedziałam, że nikt mnie tu nie może zobaczyć, za to ja obserwowałam cały świat. Cisza wszechobecna i momentami przerażająca. Cisza przed burzą.

Pisk opon. Szum pędzących aut. Niesamowity hałas ich silników i strzał. Jeden, a potem cała seria. Skuliłam się pomiędzy stolikiem, a ławką. Już raz przeżyłam taką akcję. Byłam wtedy z mamą w lesie. Najwyraźniej ktoś załatwiał swoje porachunki. Mama nakryła  mnie swoim ciałem i kucnęła przy drzewie, zasłaniając mi oczy. Całe szczęście nie widziałam, co tam się wtedy stało.
Pisk opon i kolejny strzał. Tym razem tylko w oddali. Jeszcze chwila i cisza. Znów tak przerażająca. Ktoś zapalił światło w sąsiednim domu i wyszedł na schody. Wiedziałam, że już po wszystkim. Wróciłam do domu nie zawracając sobie głowy zebraniem z werandy rzeczy, które tam zostawiłam.

Ring, ring. Telefon. Knock, knock. Stukanie do drzwi. Przetarłam oczy i na wpół przytomna odebrałam komórkę,  szukając jednocześnie butów.
- Mia? Dziewczyno, czemu nie odbierasz telefonu?!
- Hm… niech pomyślę, śpię?
- Gdzie? – dopytywał stanowczo.
- W domu… - nie rozumiałam jego zdenerwowania.
- W takim razie czemu nie otwierasz drzwi ?!
- Heeej, spokojnie. Chcesz mi je wyważyć? Daj mi zejść na dół – schodziłam ostrożnie po schodach, starając  się nie wywrócić na ich śliskich, polakierowanych krawędziach.
- Zadowolony? – stanęłam z nim twarzą w twarz, z hukiem otwierając drzwi.
- Nawet nie wiesz, jak się martwiłem – przytulił mnie mocno.
- Mogę wiedzieć dlaczego?
- Tu była strzelanina. Nie wiedziałaś?
-Cos obiło mi się o uszy – zmarkotniałam. Zdecydowałam  się ominąć kilka szczegółów z tego, że siedziałam akurat na dworze, kilka metrów od latających w powietrzu kul.
- W sąsiedztwie pociski wybiły kilka szyb, koleś, który był ścigany rozbił się śmiertelnie na pobliskim zakręcie. Całą droga jest zamknięta, a ty tak po prostu sobie śpisz? Boże – ścisnął mnie jeszcze mocniej.
- Udusisz mnie – szepnęłam.
- Dziś nocujesz u mnie. Chcę być pewien, że jesteś bezpieczna – czułam jego ciepły oddech na swojej szyi.
- A pokażesz mi swój „Tajemniczy Ogród”?
- To naprawdę nie jest śmieszne. Myślałem, że pozabijam wszystkich po drodze, jadąc tu do ciebie – zrobił poważną minę.
- Wiem – spuściłam wzrok i delikatnie musnęłam jego usta – Cieszę się, że jesteś  - tak naprawdę przepłakałam północy. Potrzebowałam go, jak nigdy przedtem. Kolejny dowód na to, że mogę na nim polegać. Zawsze.


7 komentarzy:

  1. Szkoda mi Mike' a. Musi wybierać ... Ale końcówka najlepsza. Taki kochający Chester ^^ Powinnam się ogarnąć, chociaż " W sąsiedztwie pociski wybiły kilka szyb, koleś, który był ścigany rozbił się śmiertelnie na pobliskim zakręcie. Całą droga jest zamknięta, a ty tak po prostu sobie śpisz?" mnie rozwaliło xD Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mike... Mam nadzieję, że się wszystko ułoży pomiędzy nim a Anną. A Chester: o ja cię nie mogę. Jak widzę, relacja się rozkręca, końcówka świetna. Naprawdę, ten tekst ze strzelaniną... Padłam ze śmiechu.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny i mówię ci, to nie są bzdury!
    Ach, jeszcze jedno: nowy u mnie, tak więc zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mike - bardzo mocno mu współczuję i mam wielką nadzieję ,że uda mu się jakoś z Anną.
    A Chester- uwielbiam go tutaj tak bardzo ♥ Jest idealny .
    Tak się o nią troszczy .ah...
    czekam na następne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już się bałam, że Mike czuje coś do Mii ( tak to się odmienia?). A z Anną przecież sobie poradzi, duży jest, ułoży im się. I dlaczego Chester się dziwi, że dziewczyna tak spokojnie podchodzi do strzelaniny? Przecież coś takiego dla córki Axla to nic :) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tu była strzelanina, a ty sobie śpisz?! Haha, dobree... jest pięknie słodko, niech coś się spieprzy!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tylko nie bzdury! Coraz bardziej mi się podoba. Chester, strzelanina, no nieźle XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże, czemu dopiero teraz zauważyłam nowy rozdział?! No, ładnie, ładnie.
    Biedny Mike, dziecko w takim momencie to najgorsze co może być... choć z drugiej strony może im to wyjść na dobre :)
    Chester i Mia... cud, miód i słodkości. Niech tak już zostanie!

    PS. zapraszam na nowy - www.chesterjaireszta.blox.pl

    OdpowiedzUsuń