czwartek, 28 marca 2013

"A little taste of hypocrisy" - dodatek



 - Roxane, mam dla ciebie niespodziankę – zawołała od wejście do mieszkania jej przyjaciółka Wiktoria– Mam bilety na  koncert. Dzisiaj. Godzina 19. Szykuj ciuchy i rób makijaż!
- Spokojnie. Możesz mi chociaż powiedzieć, czyj to jest koncert? Poza tym pamiętasz o wystawie? Mamy być na niej o 21! – do całego spontanicznego pomysłu, podchodziła z lekką rezerwą.
- Nie mogę i tak, tak doskonale o tym pamiętam. Przestań marudzić! – wytknęła do niej język – To niespodzianka, ale nie martw się, na pewno nie Justin Bieber. Tego bym ci nie zrobiła…
- Ha Ha Ha Baaaardzo śmieszne – podsumowała przeciągając jedną z sylab. 

Punktualnie o 19 siedziały już w taksówce. Roxane miała na sobie: glany 10-ki, odsłaniające jej długie nogi, białe spodenki i luźną czarną koszulkę, którą gdyby miała wyciągnąć na wierzch, sięgałaby jej do połowy uda. Wiktoria natomiast postawiła na czerwone trampki, czarne legginsy i szarą przydługawą koszulę w kratę. Stanęły pod stadionem.

- Serio?! Wiki, Linkin Park?! Tłumaczyłam ci już kiedyś, że…
- Nie gadaj, tylko wchodź! – pociągnęła ją za rękę. Przeszły przez kontrolę biletów i otrzymały  opaski na nadgarstek. Okazało się, że trochę się pospieszyły, a cała płyta nie jest podzielona na sektory. Wiktoria dzięki sile swoich łokci dopchała się do samych barierek pod sceną. Słyszała za sobą przekleństwa i wyzwiska, ale mało ją to obchodziło. Jak się bawić, to na całego! Nieco zakłopotana Roxane podążała za nią i szeptała ciche przepraszam, każdemu potrąconemu przez jej koleżankę. Przez to, że szła kilka kroków za nią, utknęła mniej więcej w połowie drogi i zamiast wylądować pod samą sceną, stanęła gdzieś przy bocznych barierkach, gdzie tłum mimo wszystko wcale nie był mniejszy. Z całym zespołem, a zwłaszcza z jednym jego członkiem wiązały się wspomnienia, o których nie chciała pamiętać.  Z zamyślenia wyrwały ją piski i nie lada zamieszanie. To już? Na scenę powoli wychodził każdy z muzyków.  Złapali swoje instrumenty. Z głośników wydobyły się pierwsze dźwięki No More Sorrow. Ludzie szaleli. Mike i Chester biegali po całej scenie, mając niesamowity kontakt z publicznością. Shinoda już kilkakrotnie podbiegał w rejony miejsca, gdzie stała dziewczyna. Nie miała ochoty oglądać go po tym, co jej zrobił. Po kilku następnych piosenkach, nadeszła pora, gdy raper zszedł do fanów, by stojąc na barierkach, być jak najbliżej nich - czuć atmosferę koncertu. Pech chciał, że tym razem wybrał miejsca nie co na uboczu. Rapował In The End zerkając po twarzach ludzi, które były prawie na równi z jego. W pewnym momencie zobaczy twarz, której nigdy w życiu nie udało mu się zapomnieć, chodź naprawdę bardzo tego chciał. Potrafił powiedzieć o niej wszystko. Była jego przyjaciółką z piaskownicy, następnie bratnią duszą, a później dziewczyną. Problem polegał na tym, że ona… umarła. 8 lat temu chłopak spowodował wypadek samochodowy. Roxane nie miała zapiętych pasów i dlatego lekarze nie dawali jej najmniejszych szans. Nawet nie mógł być przy niej, gdy… Starał się zapomnieć. Naprawdę bardzo tego chciał. Kochał ją tak bardzo, a ona po prostu odeszła z dnia na dzień, więc co tutaj robi?! Czemu ta dziewczyna jest do niej tak podobna i z przerażeniem wpatruje się w jego oczy! Zbliżył się do niej. Serce dziewczyny omal nie pękło z bólu i przyspieszonego rytmu. Cofnęła się. Mike pokręcił przecząco głową, dając jej niemy znak, by tu została. W jej oczach pojawiły się łzy. Wmieszała się w masę tłumu, chcąc jak najszybciej wyjść z tego miejsca. Nie wiedziała, co się wokół niej dzieje. Słyszała tylko mocno przyspieszone tętno, szumiące w jej uszach.
Chłopak spojrzał desperacko na Chestera. Bennigton nie potrafił domyśleć się, o co może chodzić. Raper jednak tylko rzucił mikrofonem na scenę i ruszył tylnym wyjściem zza kulis przed stadion. Mógł tylko mieć nadzieję, że dziewczyna jak najszybciej chciała stąd wyjść. 

Po morderczym biegu, który prawie wykończył jego zmęczone astmą oskrzela, udało mu się ją zobaczyć. Siedziała na ogromnych betonowych schodach, trzymając głowę między kolanami. Jej ciałem co chwilę wstrząsał dreszcz, spowodowany przeraźliwym płaczem. Nie potrafił na to patrzeć. Nigdy, przenigdy nie widział jej w takim stanie. Siadł obok. Roxane nawet nie chciała a niego patrzeć. Jemu z kolei nie mieściło się to wszystko w głowie.
- Powiedz mi, jakim cudem tu jesteś? Czemu cię widzę? O co chodzi?
- Powinnam odpowiedzieć ‘Pierdol się’, wiesz? – wydukała, zaciągając się powietrzem. Wstrząsnął nim jej ostry i surowy ton.
- Ale Roxane… Jak to jest możliwe, że… przecież byłem na pogrzebie do cholery?! Widziałem, jak wmurowują twoją urnę, zaklejając to miejsce tabliczką  z nazwiskiem… Co jest grane do cholery?! Krótka chwila, a doprowadziła do tego, że w oczach tak pogodnego zwykle mężczyzny, zalśniły łzy.
- Jaki pogrzeb? O czym ty mówisz? Zostawiłeś mnie! Głupi list miał zakończyć naszą 18 letnią znajomość? Gdzie ty masz jakikolwiek honor, człowieku!
- Nie wysyłałem do ciebie żadnego listu – odpowiedział opanowany, cały czas starając się unormować oddech - Umarłaś. Byłem na twoim… pogrzebie…  Nie przeżyłaś tego cholernego wypadku! – zmieszał się, samemu nie wierząc w swoje słowa.
- Mike… Nigdy nie leżałam w szpitalu dłużej niż dwa dni na obserwacji. Nie wiem na jakiej podstawie…
- Boże!  Znaczy się… Jeśli… To niemożliwe… Ja – kontynuowała, zdawając się nie zwracać uwagi na to, co mówi brunetka.
 - Możesz jaśniej? – chwyciła go za ramie, chcąc po prostu go uspokoić, lecz dla niego ten gest był tak niespodziewany, niemalże parzący, że ledwo udało mu się stłumić ciche jęknięcie.
- Musimy stąd iść. Zaraz wyjdą ludzie. Chester nie da rady przeciągać tego koncertu w nieskończoność. Chodź – wstał, ciągnąc ją za kulisy, gdzie w odróżnieniu od całego terenu stadionu, panowała niezmącona cisza i spokój.
- Chcesz mi powiedzieć, że po tym wypadku… Nic ci się nie stało?
- Przecież złamałam tylko nogę. No tak, nie masz szansy tego pamiętać, bo tobie gorzej się oberwało i straciłeś przytomność.
- Nie mogłaś umrzeć… Nie było żadnego pogrzebu… Ja pierdolę – zaklął pod nosem.
-  Ale skoro myślałeś, że umarłam to nie napisałbyś wtedy tej kartki…
- Jakiej kartki? – zdziwił się
- Napisałeś, że wyjeżdżasz, że mam zapomnieć, że wcale nie żałujesz, bo muzyka zawsze była dla ciebie najważniejsza – wyjaśniła.
- Uwierzyłaś? Jak mogłaś… Przecież mnie znasz
- Znałam… Nigdy nie miałam okazji spotkać się z Mike’m  gwiazdą Linkin Park… Nie odzywałeś się, więc co miałam sobie pomyśleć? Wyjechałam i… Nie mogłam nawet iść do twoich rodziców i zapytać, co się dzieje… wyjaśnić.
-To znaczy, że całe moje życie… Wszystko co zbudowałam, by stworzyć jakiekolwiek pozory rodziny jest…
- Nie, Mike!. – stanowczo zaprzeczyła, wtrącając się w środek zdania- Nie mów tak! Zmieniliśmy się. Oboje. Nasze życia są teraz tak różne… Ja mam wystawy w Japonii i Niemczech – swoje życie, ty masz Linkin Park i dziecko… żonę.
- Roxane do cholery ty niczego nie rozumiesz?! 8 pieprzonych lat, każdego dnia, gdy wstawałem z łóżka, myślałem o tym, jak przeżyć go najlepiej, zapominając jednocześnie  o tobie.  Nie było dnia, żebym nie myślał… wspominał…
- Właśnie, Mike 8 lat. U mnie też się dużo zmieniło… zdążyłam się rozwieść – tu zamilkła na chwilę - Skończyć studia, znaleźć dobrą pracę, wyprowadzić się tu do Nowego Jorku – chłopak posmutniał i zamyślił się na chwilę – Wiedziałam, że ten koncert to zły pomysł! Mówiłam mojej przyjaciółce, która wciągnęła mnie tu Niemalże siłą, że nie chcę… nie mam ochoty tu przychodzić
- Nie  chcesz mnie już znać, prawda? To o to chodzi? – patrzył na nią tępym wzrokiem, nakładając na twarz maskę obojętności.
- Nie, Mike… Proszę przestań… Doskonale wiesz, co mam na myśli… Nie wiedziałam, że ktoś zrobił nam coś… takiego. Nie mieści mi się to w ogóle w głowie. Nie wiem, czy będę mogła… chciała – zaczęła, wstając z sofy i kierując się ku wyjściu.
- Proszę nie idź nigdzie. Nie znikaj… - chwycił ją za rękę. Poczuła tak dobrze znajome jej ciepło, którego nie w sposób zapomnieć. W jednej chwili była w jego ramionach. Znów płakała. Co innego, gdy tylko z nim rozmawiała, a co innego poczuć jego bliskość, coś, za czym tęskniło się przez lata, zapach, bicie serca, stłumiony głos słyszany, przez przytknięte go jego klatki piersiowej ucho. Całował ją we włosy, wdychając jej woń – tak bardzo niepowtarzalną.
-  Mike? – zawołał Chester. Stał w drzwiach przyglądając się całemu zajściu – Co jest grane! Kim ona jest? O co znowu chodzi?! - dziewczyna wyrwała się z uścisku Shinody, chcąc wykorzystać okazję, by wyjść. Ta byłoby lepiej. Może nie dla niej, ale z pewnością dla nowej rodziny Mike’a. Chłopak jednak nie dał się zwieść i z całą namiętnością, jaka kumulowała się w nim od tak długiego czasu, wpił się w jej usta. Nie potrafiła się opierać. To było po prostu niemożliwe. Znów czuła, że ma przy sobie swojego Mike’a tak innego z wyglądu, stylu i zachowania, ale nadal... Objęła jego szyję. Ciepłe łzy, spływały wolno po jej policzkach, rozmazując makijaż. Chłopak automatycznie starł ciemne strużki tuszu spod jej oczu.
- Nie idź nigdzie, proszę…
- Ale Mike, ty masz rodzinę, ŻONĘ! – podkreśliła.
- Proszę cię nie rozmawiajmy o tym teraz. Po prostu obiecaj mi – objął jej twarz – Że nigdzie nie znikniesz.
- Dobrze – szepnęła i znów znalazła się w jego ramionach. Chłopak sam siebie nie poznawał. Nigdy nie był skłonny do okazywania takiej ilości uczuć, zwłaszcza, jeśli obok niego stał Chester – jego przyjaciel. Benningtona również zaskoczyła rekcja chłopaka na tę obcą brunetkę, która stała w pierwszych rzędach tłumu na płycie .
- To jest Roxane, Chester – wyjaśnił przyjacielowi  Mike. Wokalistę zatkało, jeśli to najprostsze słowo, jakim można opisać jego reakcję. Stał wmurowany w podłogę, nie potrafiąc tego ogarnąć. Dziewczyna przecież była martwa. Pamięta pierwsze miesiące znajomości z Mike’m. Był niesamowicie pogodnym chłopakiem, aż w końcu któregoś dnia, po dłuższej przerwie, przyszedł, usiadł  kącie na kanapie i się rozpłakał. Tak po prostu. Jak małe dziecko. Od tamtego czasu widział już zawsze ten blask smutku w jego ciemnych oczach. Nic i nikt nie mógł na to poradzić. Teraz trzyma w objęciach tę szczupłą, niską dziewczynę, a jego oczy po prostu lśnią. Bije od nich blask i radość. Niesamowite. Rozdzwonił się telefon dziewczyny. Szybko go odebrała, uśmiechając się przepraszająco.
- Spokojnie, Wiki. Wszystko jest ok. Trochę… pogubiłam się w tłumie. Tak pamiętam o wystawie. Tak, zaraz cię znajdę. No, ok… - rozłączyła się – Muszę już iść  - szepnęła do Mike’a
- Ale… Czemu? – posmutniał
- Jestem współautorką dzisiejszej wystawy w jednej z tutejszych galerii. Za 40 minut powinnam być na miejscu. Ten koncert miał mnie i moją przyjaciółkę… trochę rozerwać
- Daj mi chociaż numer telefonu… Albo… Nie wiem…
- Jasne – uśmiechnęła się ciepło, po czym wygrzebała z kieszeni wymiętoloną ulotkę – Przepraszam, że taka jakość, ale tu masz wszystkie dane: telefon, mail… Możesz przyjść dzisiaj na wystawę jeśli chcesz – uśmiechnęła się, chodź w głębi ducha było jej cholernie smutno, że trzymała się od niego na dystans. Najchętniej rzuciłaby się w jego ramiona, oplatając go nogami w pasie i już nigdy nie puściła.
- Jasne… Będę
- Mike, a wywiad…? -  wciął się Chester
- Mam gdzieś wywiad, stary. Poradzisz sobie z resztą zespołu. Możecie wymyśleć jakąś bajeczkę. Mnie to nie obchodzi…  rzucił – Do zobaczenia – cmoknął Roxane w policzek.

Dziewczyna w drodze do galerii zastanawiała się, jak ma się zachowywać w stosunku do rapera. Miała zachowywać się tak, jak zawsze? Być naturalna? Tylko ten chłopak  jej nie znał. Nie była już przecież nastolatką. Mike z kolei nie potrafił pogodzić się z surowością, jaka od niej płynęła. Trzymała się od niego na dystans. Nawet pocałunek z jej strony był niezwykle sztuczny. Postanowił jednak, że pojedzie na wystawę. Nie chciał tracić z nią kontaktu .

Wszedł do białego budynku. Zdążył w ekspresowym tempie przebrać się i odświeżyć. Z daleka dostrzegł smukłą figurę brunetki, ubraną w krwistoczerwoną sukienkę.
- Cześć – stanął obok niej. Przyszedł. Po cichu właśnie tego się obawiała. Wiedziała, że ma teraz tylko dwie opcje: może powiedzieć Mike’owi całą prawdę o tym, jak bardzo go kocha, lub okłamać go i kazać mu znów o niej zapomnieć – Zawsze wiedziałem, że będziesz kimś wielkim, dzięki swoim pracom.
- Pamiętam – puściła w jego stronę śliczny uśmiech, na który Mike nie był w stanie nie odpowiedzieć uniesieniem kącików ust ku górze.
- Roxane, bardzo chciałbym porozmawiać…
- Wiem, Mike. Ja chyba też mam ci coś do powiedzenia. Za godzinę będę mogła się stąd urwać. Możesz na mnie poczekać?
Cały czas kręcił się po galerii zerkając ukradkiem na Roxane. W końcu nadszedł ten moment, gdy główni sponsorzy opuścili wystawę i dziewczyna mogła wrócić do domu.
- Może pojedziemy taksówką do ciebie? - zaproponował
- Mike… - zaczęła
- Miałem na myśli to, że zanim auto przebije się przez tutejsze korki zdążymy porozmawiać – przytaknęła. Wyszła na chodny dwór, czekając za samochodem. Miała na sobie tylko cienką sukienkę toteż, chłopak zdjął swoją marynatkę i narzucił ją jej na plecach
- Dziękuje  - szepnęła.
- Roxane widzisz, co ja… Bardzo chciałbym… Nawet nie  wiem, od czego zacząć - westchnął
- Najlepiej od tego, co myślisz, a nie od tego, co chcesz powiedzieć – wsiedli do auta, które nareszcie zajechało przed budynek.
- Więc tak – zapięli pasy – Nie będę mówić o tym, jak się czułem przez ostatnie lata oraz w momencie, gdy zobaczyłem cię dziś na koncercie. Nie będę nawet wspominać o tym, co czuję teraz, bo nie da się opisać tego w słowa. Chcę żebyś wiedziała, że zawsze cię kochałem i nie chcę stracić z tobą kontaktu – dziewczyna ukryła twarz w dłoniach
- Ty niczego nie rozumiesz – jęknęła, odwracając się od niego i patrząc w szybę. Przez kwadrans wiedzieli w milczeniu
- Roxane, masz rację, nie wiem co działo się w twoim życiu przez minione lata, ale bardzo chciałbym się dowiedzieć…
- Miałam męża, chociaż inaczej… Zawarłam związek małżeński z ojcem mojego dziecka – przerwała, widząc szok na twarzy Shinody. No tak, tego się nie mógł spodziewać.
- Masz dziecko? – szepnął
- Tak, Lilly. Ma trzy lata. Brian wyjechał z nią do Rio. Wiesz, jak jest z sądami…  zwłaszcza, jeśli dziecko jest z małżeństwa z obcokrajowcem. Nieważne. Nie rozmawiajmy o tym teraz. Mike naprawdę nie chciałabym tracić z tobą kontaktu, ale… nie widzisz, że to wszystko jest nierealne? Skoro nadal coś do siebie czujemy, nie możemy się przyjaźnić! To się nie uda! – wybiegła z taksówki, która dosłownie ułamek sekundy wcześniej zatrzymała się na parkingu, pod jej domem. Czy właśnie nie przyznała się do tego, że go kocha? 

Zatrzasnęła z hukiem drzwi , opierając się o nie i zsuwając na podłogę, cicho łkając. Powiedział, że nadal coś do niej czuje, a ona stwierdziła, że ‘to nie ma sensu’?! Głupota – podpowiadało serce.  Dobrze zrobiłaś – odezwał się znów mózg. Siedziała dobrą chwilę nie mogąc się uspokoić. Ktoś zadzwonił do drzwi. No tak umówiła się z Wiki, że wpadnie do niej, po zamknięciu wystawy. Nie przejmując się tym, jak wygląda, otworzyła drzwi, spodziewając się przyjaciółki. Zamiast tego zderzyła się w wejściu z pół Japończykiem. Zmierzył ją od stóp do głów – zapłakana, z rozmazanym makijażem i przylepionymi do mokrych policzków włosami. Chwycił jej dłonie, wszedł do środka i namiętnie wpił się w jej wargi, odbierając dziewczynie dech z piersi. Objął ją w talii i pchnął na przeciwległą ścianę. Przygryzła wargę, nieświadomie jeszcze bardziej nakręcając chłopaka.
- Kocham cię - szepnął ze łzami w oczach.
- Ja też – przyznała w końcu, przełykając ślinę – Kocham cię – wyznała śmielej.
- Myślałem, że już nigdy tego od ciebie nie usłyszę – westchnął z ulgą. Wskoczyła na chłopaka, oplatając go nogami w pasie i rozpinając jego śnieżnobiałą koszulę. Skierował się w stronę kanapy, rozpinając suwak jej sukienki.
***
Otworzył oczy, budząc się w wielkim białym łóżku. Obok niego leżała jego żona – Anna. Zarył twarz dłońmi, ciężko oddychając. Tak bardzo chciałby, żeby ten sen okazał się prawdą. W jego oczach zalśniły łzy bólu. Dziś mija osiem lat od dnia wypadku. Osiem lat męki i rozpaczy w Jego sercu.

13 komentarzy:

  1. O mój boże... marszów tylko na to mnie stać, skomentuje... em... lepiej, jak znajdę chwilę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera aż tak źle?! :( Wiedziałam, że powinnam zastanowić się dwa razy zanim to opublikuję. Tak to jest, jak człowiek próbuje czegoś nowego...

      Usuń
  2. ...

    Zatkało mnie.
    Nie bardzo wiem co napisać. Może to, że mam cholerną nadzieję, że pociągniesz ten dodatek dalej?
    Przez cały czas czytałam i optymistycznie myślałam: to fikcja, wszystko świetnie się ułoży i będą ze sobą długo i szczęśliwie a to co? Zaledwie sen.
    Napisałaś to tak niewiarygodnie poetycko, że całkiem mnie pochłonęło.
    Nieziemskie!

    OdpowiedzUsuń
  3. O Boże ... No wzięłaś mnie i dobiłaś końcówką. Ja już myślałam, że będzie tak fajnie. Mike i Roxane będą razem. A to sen! Nie pomyślałabym! To było takie świetne, że nadal jestem w szoku, jak to się zakończyło. Genialne!

    OdpowiedzUsuń
  4. o Boże... niee! miałam łzy w oczach ze szczęścia, że wszystko będzie ok, że będą szczęśliwi... a tu taki smutny koniec. Ale idealne. Pięknie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja sądziłam, że Roxane wróciła po baardzo długiej nieobecności, bo Mike'owi było z nią tak dobrze, a końcówka... tak mnie dobiła, bo to tylko sen... :(
    Spodziewałam się szczęśliwego zakończenia, ale może to dlatego, że sama nie umiem pisać tekstów, które źle się kończą...
    Dużo weny i do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiem ci że :O Zarąbiste to jest !
    czytałam czytałam i taka nadzieja tak będzie dobrze ! już łzy w oczach ! i co ? i taki koniec ....
    eh ..
    ale nie ma co - piszesz genialnie dziewczyno talent masz wielki :)
    DODATEK POWIADASZ ? a mi tam by pasowało jakbyś to pociągnęła :3
    dwa opowiadania o tym zespole - ja jestem za :D
    GENIALNE TO JEST !
    Pięknie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nowy u mnie http://byswag.blogspot.com/

      Usuń
  7. Dokładnie tak samo jak reszta... już myślałam, że będzie szczęśliwe zakończenie, a tu się okazuje, że to sen... Twoje opowiadania są genialne!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ooo cholera! Ale ty masz WIELKI talent dziewczyno!!! ;) Genialnie wszystko opisujesz- myśli, uczucia, dialogi.... Ach, brak słów. Poprostu ŚWIETNE!. Życzę duuuużoo weny i czekam z niecierpliwoscią na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. dobra, możesz powiedzieć, że jestem bez serca i wgl, ale mnie nie rozczarowała końcówka! bardzo faaaajnie, bardzo! to było takie oryginalne. zakochałam się w tym, mimo że nie ma tego cnego "happyendu". czy tylko ja go nie lubię? *zerka nieśmiało*
    a opowiadanie... dzieło sztuki<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a i zapomniałam dodać! bardzo podoba mi się twój nowy wystrój na blogu! :D

      Usuń
    2. Również nie lubię słodkich, pięknych zakończeń. To wymyśliłam praktycznie przy naciskaniu "publikuj" ;) I bardzo dziękuję za opinię nt. nowego wyglądu. Sama robiłam tło, więc jeśli się podoba, to jestem podwójnie szczęśliwa :D

      Usuń