piątek, 22 marca 2013

Rozdział 15



- Braaaad!!! – krzyk Joe’go słychać było zapewne w promieniu kilku kilometrów. Gitarzysta wyprysł z szybkością rakiety na zewnątrz – Zobaczcie, co ten debli zrobił!– wyszłam z busa, obejrzałam dokładnie cały pojazd i wybuchłam gromkim śmiechem. Za wycieraczkami, na antenie od radia, na lusterkach… we wszystkich możliwych miejscach wisiała bielizna Hahn'a. Nawet Chester nie mógł powstrzymać się od uniesienia kącików ust w górę.
- No cóż… - chciałam skomentować mądrze całe zajęcie, ale było to niemożliwe – Psychiatryk…

Po zebraniu gaci Hahn’a udaliśmy się na próbę. Jak zwykle nie miałam co robić. Zwykle zajmowałam się szkicowaniem, grałam na akustyku Brada, lub po prostu słuchałam. Tym razem też postawiłam na oglądanie i siedziałam w pierwszym rzędzie. W połowie Papercut, Chester  znów pochylił się nad ziemią, mając zwiastujące oddania śniadania, odruchy wymiotne. Mike zastopował muzykę, a ja wdrapałam się na wysoką scenę i podeszłam do Benningtona, kładąc dłoń na jego plecach.
- Zostaw mnie! – syknął, nie parząc mi w oczy.
- Jedziesz do szpitala! – warknęłam, łapiąc kontakt wzrokowy z  Shinodą
- A co ty mi możesz kazać?! Zrobię, co będę chciał
- JEDZIESZ DO SZPITALA DO CHOLERY!!! – wrzasnęłam – Gówno obchodzi mnie twoje zdanie w tym momencie. Chcesz się wykończyć? To wiedz, że ci na to nie pozwolę. Będę wierciła ci dziurę w tyłku, nawet w grobie!  Warknęłam – Zorganizujesz jakiś transport, czy ja mam się tym zająć – rzuciłam do Shinody, starając się go lekceważyć. Auto przyjechało dość szybko. Z Chesterem mogła zabrać się tylko jedna osoba towarzysząca. Chłopaki wepchnęli do samochodu mnie, ale w ostatniej chwili wymieniłam się jednak z Mike’m. Tak chyba będzie lepiej. Razem z resztą zespołu, czekaliśmy  cierpliwie na jakieś wiadomości . Dochodziła trzecia po południu, a nasze telefony nadal milczały. Phoenix zamówił kilka opakować pizzy, Rob razem z Mr Hahnem pracowali nad nowymi bitami, czy czymś podobnym. Ja z Bradem staraliśmy się wykorzystać czas pożytecznie i sklecić chociaż jeden porządny test. Wyszło nam to nawet całkiem nieźle. Zawibrował telefon Phoenixa. Wszyscy skupili uwagę na tym małym urządzeniu. Chłopak przeczytał na głos wiadomość, którą dostał. W zasadzie dużo to ona nie wyjaśniała. Krótkie i zdawkowe:„Wracamy”. Nic więcej. Kwadrans później do tour busa z skwaszoną minę wszedł Mike, a za nim lekko zgarbiony Chester, który wyminął całe nasze towarzystwo i wciągnął się na łóżko, zasłaniając zasłonkę, czym odciął resztki dochodzącego do niego światła.
- No dalej, mów… - ponaglał półjapończka basista.
- Chester ma problemy z żołądkiem. W zasadzie to z przeponą...
- No to zdecyduj się w końcu z czym – wtrącił swoje trzy grosze Rob.
- Z przeponą. Jest jakoś dziwacznie połączona z czymś… w każdym razie nie działa poprawnie i przez to tak często wymiotuje, gdy śpiewa – w tym zdaniu kryła się iluzja, którą zrozumieliśmy tylko ja i Brad
- To znaczy, że Chazz nie powinien… - zaczął Delson
- Dokładnie to miałem na myśli – Mike posmutniał jeszcze bardziej. W tym momencie nie myślałam jednak ani o zespole, ani o smutku jego członków tylko o samopoczuciu Benningtona. Przecież śpiew to forma jego ekspresji. Tylko w ten sposób potrafi wyzwalać siebie i wyrzucać na zewnątrz wszystkie negatywne emocje.
- Da się to jakoś „naprawić”? – zapytał Joe
- Podobno można zrobić jakiś zabieg… Sęk w tym, że Chester się na niego nie zgadza
- Co?! – pisnęłam -  Czemu?
- To by oznaczało przerwanie trasy
- I co z tego?!  - prychnęłam.
- Nie znasz Chestera? Nigdy na to nie pozwoli,chodź by miał się wykończyć przez te koncerty
- Ja pierdolę… _ przeklął Rob
- Myia, myślę, że powinnaś z nim pogadać.Jeśli mi nie udało się niczego wskórać, to tylko ty masz na to  jakąkolwiek szanse
- Nie wiem, czy będzie chciał ze mną rozmawiać
- Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz. Ja nie potrafię do niego dotrzeć
Weszłam do pomieszczenia, w którym od kwadransa zaszył się Chester. W milczeniu siedziałam na swoi łóżku. Fakt, że sąsiadowało ono z miejscem, w którym spał Bennington sprawił, że chłopak doskonale wiedział, że siedzę obok. Oparłam głowę o ściankę działową, która lekko zadrgała, gdy jej dotknęłam.
- Nie myślałam, że zrobicie mi coś takiego – rzucił w powietrze – Nawet nie mam ci tego za złe. Jesteś w końcu tylko kobietą. Nie potrafię jednak zrozumieć Mike’a. Jest moim przyjacielem nie od dziś, a zrobił mi takie świństwo.
- Byłoby mi łatwiej zrozumieć, gdybym wiedziała, o co ci teraz chodzi – skomentowałam. Nie wiedziałam o czym on do mnie mówi.
- Całowałaś się z Mike’m – odpowiedział,  a mnie aż zatkało. Widział to?!
- Chester to nie tak… - zaczęłam
- Jasne. Spoko. Nie musisz mi się tłumaczyć. Przecież nie jesteśym razem.
- Nie całowałam się z Shinodą! – warknęłam
- Faktycznie. To Shinoda całował się z tobą
- Nie! Przestań Chester! Zaistniała pewna… niekomfortowa sytuacja, ale w porę to przerwaliśmy. Naprawdę do niczego nie doszło! Gdybyś tylko widział trochę więcej… Naprawdę nie zrobiliśmy niczego złego.
- Trudno mi  to uwierzyć… Przecież Mike to chodzący ideał, prawda?
- A nie pomyślałeś o tym, że ja nie szukam ideału?! Może już takowy znalazłam! – zirytowałam się. Chłopak zamilkł – Proszę cię, idź na ten zabieg – dodałam po kilkuminutowej przerwie.
- Nie chcę – rzucił, mniej pewien siebie, niż wcześniej
- Chesteeeer, proszę – jednym szybkim ruchem siedziałam już obok niego
- Mamy zakontraktowaną ogromną trasę. Tak niemożna…
- Jasne, lepiej, żeby to była twoja ostatnia trasa, bo się nią wykończysz, prawda? Przecież cały ten zabieg, to nic wielkiego. Po tygodniu przerwy będziesz mógł wrócić na scenę…
- Nie, Myia! Fani są tu najważniejsi
- Ważniejsi od twojego zdrowia?! Jasne. Rozumiem – zaklęłam pod nosem i wstałam z miejsca, chcąc iść jak najdalej od tego głupka.
- Nadal się mnie boisz? – zapytał smutno
- Chester… - spojrzałam mu głęboko w oczy, usiadłam naprzeciwko niego po turecku i chwyciłam jego zimne dłonie – Bałam się człowieka, którym byłeś, kiedy piłeś. Nie znałam cię z tej strony i to mnie przerażało, bo nie potrafiłam przewidzieć tego, co możesz zrobić i jak zareagować. Naprawdę widzę, że się starasz. Może nie mówię o tym głośno, ale to widzę.
- To dobrze, to dobrze… - powtarzał pod nosem. Uśmiechnęłam się do niego ciepło i mocno przytuliłam. Przez chwilę zesztywniał, zaskoczony moim zachowaniem, ale potem jego mięśnie zaczęły się rozkurczać, a on głęboko odetchnął. Trwaliśmy w takiej pozycji dłuższą chwilkę.
- Daj mi jeszcze jedną szansę, proszę – szepnął mi do ucha. Bałam się, ale wiedziałam, ile dla mnie znaczą chwile takie, jak ta.
- Dobrze Chester, ale nie licz na razie na nic więcej, niż to
- Dziwię się,że w ogóle dajesz mi się dotknąć…
- Skończ już Chazz. Wracaj do chłopaków i powiedz im, że zdecydowałeś się na tej cholerny zabieg
- Szczerze mówiąc nadal nie jestem...
- Przestań. Nawet nie chcę o tym słyszeć. Masz być zdrowy, jasne? – odsunęłam się od niego. Posmutniał. W zamian chwyciłam go za rękę – I nie rób już takiej skwaszonej miny – szepnęłam.
Cała ta sytuacja nie była korzystna dla zespołu. Oczywistą rzeczą było, że Chester, prędzej, czy później będzie musiał poddać się zabiegowi. Nie było dobrego wyjścia z tej sytuacji
- Wydaje mi się, że najrozsądniej byłoby zagrać przynajmniej koncerty w tym tygodniu, kolejne po prostu wykasujemy, lub przeniesiemy na sam koniec trasy, tak by fani stracili na tym wszystkim jak najmniej – Chester przytaknął – Reszta? Co wy na to?
- Mi pasuje –odpowiedział Brad
- A mamy inne wyjście? Bez wokalisty nie damy rady, a przecież chorego go za sobą ciągnąć nie będziemy – skomentował Rob
- Za – rzucili krótko Phoenix z Joe – w takim razie załatwione.
***
Może do niedzieli pojawi się "COŚ". Owe coś będzie dodatkiem i nie będzie mieć nic wspólnego z tym opowiadaniem (z wyjątkiem członków LP, oczywiście :D). Niczego nie obiecuję, ale mam fajny pomysł i naprawdę chciałabym go w końcu przelać z mojej głowy na papier (chociaż ten wirtualny). Przepraszam również za błędy w tym rozdziale, ale po prostu wolałam grać na gitarze, niż ślęczeć nad laptopem i poprawiać literówki ;)

9 komentarzy:

  1. Zajebisty rozdział!! dobrze że Chester i Mia znowu razem :* a z Chesterem mam nadzieje że wszystko w porządku będzie. Życzę weny i z niecierpliwoscią czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się rozdział zajebisty :) Zresztą jak zawsze !
    Dobrze że Chester i Mia że.. między nimi na nowo sie układa !
    Dobrze że ona tak na niego wpływa bo on zaniedbuje swoje zdrowie no :c
    Ah tam te literówki :D Lepiej żebyś pogarała na gitarce ;)

    + rozdział cudowny - czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nowy u mnie był a nie poinformowałam ..
      http://byswag.blogspot.com/

      Usuń
  3. Cudnie wyszło. Wyobraziłam sobie ciuchy Joe'ego, wiszące gdzie popadnie, jak zwykle prześmiesznie! Tylko co do Chestera... Nie wiem, skąd wytrzasnęłaś coś takiego, ale przepona jest niezależnym mięśniem i trochę nie pasuje mi to wyjaśnienie o jego chorobie...
    Jakoś tych literówek nie za dużo, a dobra gitara nie jest zła :D
    Czekam na kolejny, dużo weny!

    PS. Nie podobało ci się u mnie? :(

    OdpowiedzUsuń
  4. toż to szczęście w nieszczęściu! Czesio chory, ale Myia jest przy nim *-*
    ahh, Chester jak zwykle bardziej myśli o swoich fanach niż o własnym zdrowiu i to właśnie w nim kocham! :D
    gacie Joe'go na aucie... HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!

    OdpowiedzUsuń
  5. Sorki, że dopiero teraz komentuję, ale żaden z moich komentarzy nie chciał się nie wiem czemu dodać...
    Rozwaliły mnie ubrania Joe' go porozwalane wszędzie. Dobrze, że Myia zajmuje się Chester' em. I mam nadzieję, że nic mu poważniejszego nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda mi Chestera... Ale uda sie, co nie? Błagam, niech się zejdą i nie rób mu już nic więcej...
    Poza tym, rozdział bardzo mi sie podobał i z niecierpliwością czekam na następny. Życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. za to 'Jesteś tylko kobietą' chyba bym go zabiła! Tak, obudziła się we mnie feministka :D

    Oni są cudowną parą! Oboje popełnili błąd, i oboje się do tego przyznali. Trzymam kciuki, żeby im się wszystko udało :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowy rozdział nieco szybciej, zapraszam!

    OdpowiedzUsuń