- Braaaad!!! – krzyk Joe’go słychać było zapewne w promieniu
kilku kilometrów. Gitarzysta wyprysł z szybkością rakiety na zewnątrz –
Zobaczcie, co ten debli zrobił!– wyszłam z busa, obejrzałam dokładnie cały
pojazd i wybuchłam gromkim śmiechem. Za wycieraczkami, na antenie od radia, na lusterkach… we wszystkich możliwych miejscach wisiała bielizna Hahn'a. Nawet
Chester nie mógł powstrzymać się od uniesienia kącików ust w górę.
- No cóż… - chciałam skomentować mądrze całe zajęcie, ale
było to niemożliwe – Psychiatryk…
Po zebraniu gaci Hahn’a udaliśmy się na próbę. Jak zwykle
nie miałam co robić. Zwykle zajmowałam się szkicowaniem, grałam na akustyku
Brada, lub po prostu słuchałam. Tym razem też postawiłam na oglądanie i
siedziałam w pierwszym rzędzie. W połowie Papercut, Chester znów pochylił się nad ziemią, mając zwiastujące
oddania śniadania, odruchy wymiotne. Mike zastopował muzykę, a ja wdrapałam
się na wysoką scenę i podeszłam do Benningtona, kładąc dłoń na jego plecach.
- Zostaw mnie! – syknął, nie parząc mi w oczy.
- Jedziesz do szpitala! – warknęłam, łapiąc kontakt wzrokowy
z Shinodą
- A co ty mi możesz kazać?! Zrobię, co będę chciał
- JEDZIESZ DO SZPITALA DO CHOLERY!!! – wrzasnęłam – Gówno
obchodzi mnie twoje zdanie w tym momencie. Chcesz się wykończyć? To wiedz, że
ci na to nie pozwolę. Będę wierciła ci dziurę w tyłku, nawet w grobie! Warknęłam – Zorganizujesz jakiś transport,
czy ja mam się tym zająć – rzuciłam do Shinody, starając się go lekceważyć.
Auto przyjechało dość szybko. Z Chesterem mogła zabrać się tylko jedna osoba
towarzysząca. Chłopaki wepchnęli do samochodu mnie, ale w ostatniej chwili
wymieniłam się jednak z Mike’m. Tak chyba będzie lepiej. Razem z resztą
zespołu, czekaliśmy cierpliwie na jakieś
wiadomości . Dochodziła trzecia po południu, a nasze telefony nadal milczały.
Phoenix zamówił kilka opakować pizzy, Rob razem z Mr Hahnem pracowali nad nowymi
bitami, czy czymś podobnym. Ja z Bradem staraliśmy się wykorzystać czas
pożytecznie i sklecić chociaż jeden porządny test. Wyszło nam to nawet całkiem
nieźle. Zawibrował telefon Phoenixa. Wszyscy skupili uwagę na tym małym
urządzeniu. Chłopak przeczytał na głos wiadomość, którą dostał. W zasadzie dużo
to ona nie wyjaśniała. Krótkie i zdawkowe:„Wracamy”. Nic więcej. Kwadrans
później do tour busa z skwaszoną minę wszedł Mike, a za nim lekko zgarbiony
Chester, który wyminął całe nasze towarzystwo i wciągnął się na łóżko,
zasłaniając zasłonkę, czym odciął resztki dochodzącego do niego światła.
- No dalej, mów… - ponaglał półjapończka basista.
- Chester ma problemy z żołądkiem. W zasadzie to z przeponą...
- No to zdecyduj się w końcu z czym – wtrącił swoje trzy
grosze Rob.
- Z przeponą. Jest jakoś dziwacznie połączona z czymś… w
każdym razie nie działa poprawnie i przez to tak często wymiotuje, gdy
śpiewa – w tym zdaniu kryła się iluzja, którą zrozumieliśmy tylko ja i Brad
- To znaczy, że Chazz nie powinien… - zaczął Delson
- Dokładnie to miałem na myśli – Mike posmutniał jeszcze
bardziej. W tym momencie nie myślałam jednak ani o zespole, ani o smutku jego
członków tylko o samopoczuciu Benningtona. Przecież śpiew to forma jego
ekspresji. Tylko w ten sposób potrafi wyzwalać siebie i wyrzucać na zewnątrz
wszystkie negatywne emocje.
- Da się to jakoś „naprawić”? – zapytał Joe
- Podobno można zrobić jakiś zabieg… Sęk w tym, że Chester
się na niego nie zgadza
- Co?! – pisnęłam -
Czemu?
- To by oznaczało przerwanie trasy
- I co z tego?! -
prychnęłam.
- Nie znasz Chestera? Nigdy na to nie pozwoli,chodź by miał
się wykończyć przez te koncerty
- Ja pierdolę… _ przeklął Rob
- Myia, myślę, że powinnaś z nim pogadać.Jeśli mi nie udało
się niczego wskórać, to tylko ty masz na to
jakąkolwiek szanse
- Nie wiem, czy będzie chciał ze mną rozmawiać
- Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz. Ja nie potrafię do
niego dotrzeć
Weszłam do pomieszczenia, w którym od kwadransa zaszył się
Chester. W milczeniu siedziałam na swoi łóżku. Fakt, że sąsiadowało ono z
miejscem, w którym spał Bennington sprawił, że chłopak doskonale wiedział, że
siedzę obok. Oparłam głowę o ściankę działową, która lekko zadrgała, gdy jej
dotknęłam.
- Nie myślałam, że zrobicie mi coś takiego – rzucił w
powietrze – Nawet nie mam ci tego za złe. Jesteś w końcu tylko kobietą. Nie
potrafię jednak zrozumieć Mike’a. Jest moim przyjacielem nie od dziś, a zrobił
mi takie świństwo.
- Byłoby mi łatwiej zrozumieć, gdybym wiedziała, o co ci
teraz chodzi – skomentowałam. Nie wiedziałam o czym on do mnie mówi.
- Całowałaś się z Mike’m – odpowiedział, a mnie aż zatkało. Widział to?!
- Chester to nie tak… - zaczęłam
- Jasne. Spoko. Nie musisz mi się tłumaczyć. Przecież nie
jesteśym razem.
- Nie całowałam się z Shinodą! – warknęłam
- Faktycznie. To Shinoda całował się z tobą
- Nie! Przestań Chester! Zaistniała pewna… niekomfortowa
sytuacja, ale w porę to przerwaliśmy. Naprawdę do niczego nie doszło! Gdybyś
tylko widział trochę więcej… Naprawdę nie zrobiliśmy niczego złego.
- Trudno mi to
uwierzyć… Przecież Mike to chodzący ideał, prawda?
- A nie pomyślałeś o
tym, że ja nie szukam ideału?! Może już takowy znalazłam! – zirytowałam
się. Chłopak zamilkł – Proszę cię, idź na ten zabieg – dodałam po
kilkuminutowej przerwie.
- Nie chcę – rzucił, mniej pewien siebie, niż wcześniej
- Chesteeeer, proszę – jednym szybkim ruchem siedziałam już
obok niego
- Mamy zakontraktowaną ogromną trasę. Tak niemożna…
- Jasne, lepiej, żeby to była twoja ostatnia trasa, bo się nią
wykończysz, prawda? Przecież cały ten zabieg, to nic wielkiego. Po tygodniu
przerwy będziesz mógł wrócić na scenę…
- Nie, Myia! Fani są tu najważniejsi
- Ważniejsi od twojego zdrowia?! Jasne. Rozumiem – zaklęłam
pod nosem i wstałam z miejsca, chcąc iść jak najdalej od tego głupka.
- Nadal się mnie boisz? – zapytał smutno
- Chester… - spojrzałam mu głęboko w oczy, usiadłam
naprzeciwko niego po turecku i chwyciłam jego zimne dłonie – Bałam się
człowieka, którym byłeś, kiedy piłeś. Nie znałam cię z tej strony i to mnie
przerażało, bo nie potrafiłam przewidzieć tego, co możesz zrobić i jak
zareagować. Naprawdę widzę, że się starasz. Może nie mówię o tym głośno, ale to
widzę.
- To dobrze, to dobrze… - powtarzał pod nosem. Uśmiechnęłam
się do niego ciepło i mocno przytuliłam. Przez chwilę zesztywniał, zaskoczony
moim zachowaniem, ale potem jego mięśnie zaczęły się rozkurczać, a on głęboko
odetchnął. Trwaliśmy w takiej pozycji dłuższą chwilkę.
- Daj mi jeszcze jedną szansę, proszę – szepnął mi do ucha.
Bałam się, ale wiedziałam, ile dla mnie znaczą chwile takie, jak ta.
- Dobrze Chester, ale nie licz na razie na nic więcej, niż
to
- Dziwię się,że w ogóle dajesz mi się dotknąć…
- Skończ już Chazz. Wracaj do chłopaków i powiedz im, że
zdecydowałeś się na tej cholerny zabieg
- Szczerze mówiąc nadal nie jestem...
- Przestań. Nawet nie chcę o tym słyszeć. Masz być zdrowy,
jasne? – odsunęłam się od niego. Posmutniał. W zamian chwyciłam go za rękę – I nie
rób już takiej skwaszonej miny – szepnęłam.
Cała ta sytuacja nie była korzystna dla zespołu.
Oczywistą rzeczą było, że Chester, prędzej, czy później będzie musiał poddać
się zabiegowi. Nie było dobrego wyjścia z tej sytuacji
- Wydaje mi się, że najrozsądniej byłoby zagrać przynajmniej
koncerty w tym tygodniu, kolejne po prostu
wykasujemy, lub przeniesiemy na sam koniec trasy, tak by fani stracili na tym
wszystkim jak najmniej – Chester przytaknął – Reszta? Co wy na to?
- Mi pasuje –odpowiedział Brad
- A mamy inne wyjście? Bez wokalisty nie damy rady, a
przecież chorego go za sobą ciągnąć nie będziemy – skomentował Rob
- Za – rzucili krótko Phoenix z Joe – w takim razie
załatwione.
***
Może do niedzieli pojawi się "COŚ". Owe coś będzie dodatkiem i nie będzie mieć nic wspólnego z tym opowiadaniem (z wyjątkiem członków LP, oczywiście :D). Niczego nie obiecuję, ale mam fajny pomysł i naprawdę chciałabym go w końcu przelać z mojej głowy na papier (chociaż ten wirtualny). Przepraszam również za błędy w tym rozdziale, ale po prostu wolałam grać na gitarze, niż ślęczeć nad laptopem i poprawiać literówki ;)
Zajebisty rozdział!! dobrze że Chester i Mia znowu razem :* a z Chesterem mam nadzieje że wszystko w porządku będzie. Życzę weny i z niecierpliwoscią czekam na następny.
OdpowiedzUsuńzgadzam się rozdział zajebisty :) Zresztą jak zawsze !
OdpowiedzUsuńDobrze że Chester i Mia że.. między nimi na nowo sie układa !
Dobrze że ona tak na niego wpływa bo on zaniedbuje swoje zdrowie no :c
Ah tam te literówki :D Lepiej żebyś pogarała na gitarce ;)
+ rozdział cudowny - czekam na następny :)
nowy u mnie był a nie poinformowałam ..
Usuńhttp://byswag.blogspot.com/
Cudnie wyszło. Wyobraziłam sobie ciuchy Joe'ego, wiszące gdzie popadnie, jak zwykle prześmiesznie! Tylko co do Chestera... Nie wiem, skąd wytrzasnęłaś coś takiego, ale przepona jest niezależnym mięśniem i trochę nie pasuje mi to wyjaśnienie o jego chorobie...
OdpowiedzUsuńJakoś tych literówek nie za dużo, a dobra gitara nie jest zła :D
Czekam na kolejny, dużo weny!
PS. Nie podobało ci się u mnie? :(
toż to szczęście w nieszczęściu! Czesio chory, ale Myia jest przy nim *-*
OdpowiedzUsuńahh, Chester jak zwykle bardziej myśli o swoich fanach niż o własnym zdrowiu i to właśnie w nim kocham! :D
gacie Joe'go na aucie... HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!
Sorki, że dopiero teraz komentuję, ale żaden z moich komentarzy nie chciał się nie wiem czemu dodać...
OdpowiedzUsuńRozwaliły mnie ubrania Joe' go porozwalane wszędzie. Dobrze, że Myia zajmuje się Chester' em. I mam nadzieję, że nic mu poważniejszego nie będzie.
Szkoda mi Chestera... Ale uda sie, co nie? Błagam, niech się zejdą i nie rób mu już nic więcej...
OdpowiedzUsuńPoza tym, rozdział bardzo mi sie podobał i z niecierpliwością czekam na następny. Życzę weny :D
za to 'Jesteś tylko kobietą' chyba bym go zabiła! Tak, obudziła się we mnie feministka :D
OdpowiedzUsuńOni są cudowną parą! Oboje popełnili błąd, i oboje się do tego przyznali. Trzymam kciuki, żeby im się wszystko udało :)
Nowy rozdział nieco szybciej, zapraszam!
OdpowiedzUsuń